Zadałam sobie parę zadań do realizacji. W ciągu dwóch dni plan wykonałam.
Od pół godziny zabieram się do pisania rozważań na temat sprzątania spiżarki, ale oczywiście przedtem pasjans. Cóż nałóg jak każdy inny.
Powiecie jakie mogą być przemyślenia przy sprzątaniu spiżarki?
Przede wszystkim wspomnienia. Gdzie te czasy gdy własne zaprawy były na wagę złota. Nie wspomnę ile przerobiłam worków ogórków, koszyków
truskawek, ile usmażyłam musów jabłkowych i powideł śliwkowych, ile zamarynowałam pieczarek i innych zdobycznych grzybków. Pewnej wyprawy (5 km) po wiaderko wiśni nigdy nie zapomnę. Na kierownicy roweru zawieszone wiaderko wiśni, dziecko w koszyczku na bagażniku. Oczywiście wiaderko spadło, wiśnie się posypały. Chwała Panie, że nie dziecko i tyle
było z planowanych dżemików.
Teraz po dżemik idę do sklepu, a ze spiżarki uprzątam słoiki z niewiadomą zawartością.
No jeszcze dylemat ekologiczny, gdzie to wszystko wyrzucić?
Pro-ekologicznie to trzeba by zawartość słoików opróżnić, słoiki umyć i
do szkła, wieczka do metali. No nie wiem, czy nie wolę poczytać(albo
pasjansik), a słoiczki w komplecie fru do kubła.
W ogóle, posiadanie miejsca do chomikowania rzeczy jest zgubne. Pozostawiłam: starą sokowirówkę (wiek 37 lat, może się przyda), żarówki( nie wiadomo do jakich lamp), mocny sznur (a nóż będzie trzeba kogoś związać, o innym makabrycznym celu nie wspomnę), termos z pompką( nie chce mi się sprawdzać czy działa ... niech jeszcze siedzi).
Wolę nie myśleć, ile w moim domu jest jeszcze miejsc z takimi różnymi "skarbami". Jak chciałabym je wszystkie posprzątać, to nici z czytania. No, ale człowiek musi mieć jakieś priorytety. Prawda ?
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz