czwartek, 31 grudnia 2015

Był sobie książę

 
"Był sobie książę..." to tytuł powieści Rachel Hauck.
    Już wypożyczając ją w bibliotece, w towarzystwie syna, śmialiśmy się, że mnie  marzy się książę , a on nie pogardziłby księciem, w roli ojczyma.
   Myślę, że jeśliby przeprowadzić ankietę z pytaniem - komu marzyłby się związek z księciem? Odpowiedź brzmiałaby - wszystkim. Pytając - komu spełniło się to marzenie? Odpowiedź brzmiałaby - nielicznym wybrańcom. I do grona tych nielicznych możemy zaliczyć Susanne, bohaterkę książki Rachel Hauck.
   Lektura bajkowa. Aż się cisną określenia: lekka, łatwa i przyjemna.
Jako że powieść wydało Wydawnictwo  Święty Wojciech, to i palec Boży przyłożony do końcowego happy endu.

 Pomarzyć dobra rzecz...

środa, 30 grudnia 2015

Charmant

   Piszę od niedawna, ale zauważyłam, że najlepiej mi wychodzi jak piszę zaraz po przeczytaniu książki. Może tak jest dlatego, że w czytaniu nie mam przerwy. Sięgając po nową lekturę jestem już w innym miejscu, z innymi bohaterami. Wrażenia z poprzedniej książki  się zacierają.
   Postaram się jednak wrócić do przeczytanego w okresie świątecznym "Francuskiego romansu" Jennifer Robson. Akcja powieści rozpoczyna się w lipcu 1914 roku i kończy wraz z zakończeniem wojny. Główną bohaterkę, Elizabeth poznajemy podczas balu wydanego na cześć jej brata Edwarda i jego narzeczonej. Rodzina Lilly, bo tak zdrobniale nazywano Elizabeth, to stara angielska arystokracja. Matka zarządza wszystkimi twardą ręką. Przyjaciel, jej brata, Robbi pochodzi z nizin społecznych. Mimo tego, że zdobył wykształcenie i jest cenionym chirurgiem to, w mniemaniu  matki, nie jest on odpowiednią partią dla Lilly. Wybucha wojna. Edward i Robbi wyruszają na front. W listach do siostry Edward sugeruje, aby napisała do Robbiego. Tak rozpoczyna się korespondencja Lilli i Robbiego. Korespondencja, która mobilizuje dziewczynę do podjęcia działań zmieniających jej życie.W dramatycznych okolicznościach Lilli opuszcza dom rodzinny i po wielu staraniach wyrusza na front, by znaleźć się blisko ukochanego. Robbi, który również kocha Lilli, jest zrozpaczony jej decyzją. Aby zmusić ją do powrotu do domu, odrzuca jej uczucie. Ona jednak z całym oddaniem wykonuje swoje niebezpieczne, wojenne zadanie. Momentem przełomowym w ich związku jest informacja o zaginięciu Edwarda. Cóż, myślę, że już dość tego streszczenia. Poczytajcie sami.

   Teraz o samej książce. Na początku lektury czujemy wręcz tchnienie arystokratycznego świata. Następnie coraz bardziej docierają do nas okropieństwa wojny. Możemy obserwować zmiany spowodowane działaniami wojennymi. Okazuje się, że to co w czasach pokoju wydawałoby się niemożliwe, w czasie wojny jest do przyjęcia. W końcu wraz  z bohaterami znajdujemy się na froncie.
    Bohaterowie romansu, Lilli i Robbi, to szczególna para. Lilly: "..mówiła, że zamierza podróżować po świecie, pójść na studia, a później zostać uczoną, a być może zaangażowaną dziennikarką...". Marzenia obce i niedostępne równolatkom z jej sfery. Robbi, to dżentelmen w każdym calu, po prostu charmant. Postać Robbiego nastraja do zadania pytania"..Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy,mmm, orły, sokoły, herosy!?"

sobota, 26 grudnia 2015

Losy kobiet


   
   Z czytaniem jestem do przodu, ale pisanie mi zalega. Dziś, wieczór drugiego święta. Szaleństwo świąteczne w odwrocie, mogę usiąść i napisać o tym, co ostatnio czytałam. W nawale przedświątecznych prac udało mi się przeczytać książkę Laili El Omari " Monsunowe dni".
   Znalazłam się w XIX wiecznych Indiach. Autorka pięknie oddaje koloryt tej krainy. Główny bohater Aiden jest wojskowym, a dokładniej szpiegiem. To on rozpoznaje miejsca i sytuacje zagrażające pokojowi. Jego zadania pozwalają nam poznać sytuację polityczną  Indii roku 1875. Podróże bohaterów przybliżaj nam ten egzotyczny kraj. Oczywiście powieść nie zawiera jedynie sytuacji geopolitycznej, tworzą ją przede wszystkim przedstawione postacie. Mnie poruszyły
 szczególnie  losy kobiet. Jeden z bohaterów powieści zwraca uwagę "...jak słabą i bezbronną istotą jest w tym społeczeństwie kobieta".
 Mamy więc:
 Gillian, która uwierzyła w zapewnienia miłości i opuściła dom rodzinny. Oczywiście facet ją zwiódł. Pozostała bez środków do życia. Walczyła dzielnie o przetrwanie. Aktem poddania była decyzja o powrocie do domu. Czy tam uzyskała pomoc, tego nie wiemy.
Aschley - jej grzechem było pochodzenie. Była Euroazjatką. Wyszła za mąż za brytyjskiego oficera, miała nadzieję, że jej tajemnica nigdy nie zostanie odkryta. Stało się jednak inaczej. Jej historia mogłaby stanowić odrębną piękną książkę.
Amelia - młoda wdowa, całkowicie zależna od woli teściów. Każdy jej nieprzemyślany krok to groźba odebrania dziecka.
Cynthia - uprzywilejowana żona plantatora herbaty. Kobieta o ciasnych horyzontach, która chętnie wykorzystuje swoją pozycję do zaszkodzenia innym.
 Bezimienna - 15-letnia wdowa  spalona na stosie mimo tego, że w roku 1829  brytyjczycy wydali zakaz rytuału sati, a akcja powieści to przecież rok 1875.
   I w końcu główna bohaterka Katrina. Mąż dostawał za mało pieniędzy od jej rodziny, więc postanowił się rozwieść. Przed sądem przedstawił fałszywych świadków jej cudzołóstwa. Zaprzeczył jakoby on był ojcem ich dziecka. Zniszczył dla pieniędzy doszczętnie reputacje swojej żony.
   Losy Katriny i Aidena krzyżują się. Ona bez perspektyw, skazana na mieszkanie kątem u brata, obawiająca się utraty syna. On zmęczony wojaczką, pozbawiony wsparcia rodziny. Czy to spotkanie dało im szczęście ? Przekonajcie się sami. Ja tylko stwierdzam, że po " Monsunowe dni" warto sięgnąć.

niedziela, 20 grudnia 2015

Domek dla lalek w roli głównej

   W powieści  Jessie Burton " Miniaturzystka" niepoślednią rolę odgrywa domek dla lalek. Jak poszperałam w internecie w kwestii domków dla lalek, w XVII wiecznej Holandii, okazało się, że istnieje do tej pory kredensowy domek dla lalek, wykonany ok. roku 1686-ok. 1710. Można go zobaczyć w Rijksmuseum. Domek ten został wykonany dla żony bogatego kupca Petronelli Oortmann. I właśnie Petronella Oortmann jest główną bohaterką powieści "Miniaturzystka".
   Jest rok 1686. Nella, bo tak częściej nazywana jest na kartach książki, jest 18-latką, wydaną za mąż, za bogatego kupca Johannesa Brandta. Przyjeżdża ze swojej rodzinnej miejscowości do Amsterdamu, do domu męża. Nie jest w ogóle przygotowana na to, co spotyka ją na miejscu. Drwiną wydaje się jej prezent otrzymany od męża. Prezentem tym jest domek dla lalek. Jest on wierną kopią ich siedziby. Nawiązuje jednak kontakt z miniaturzystką, aby uzupełnić wystrój wnętrz domku. I od tej pory domek zaczyna żyć własnym życiem. Petronella otrzymuje miniatury, których nie zamawiała, a które zapowiadają zdarzenia następujące w jej życiu. Zaczyna bać się każdej nowej przesyłki, pochodzącej od miniaturzystki. Rzeczywistość domku dla lalek nakłada się, na jakże skomplikowaną, sytuację rodzinną młodej małżonki. Krok po kroku odkrywa ona tajemnice męża. Są to odkrycia bardzo dla niej bolesne. Uświadamia sobie, że nigdy nie będzie dla Johannesa żoną w dosłownym tego słowa znaczeniu. Szokujące są również tajemnice szwagierki. Młoda kobieta w krótkim czasie przechodzi bardzo trudną szkołę życia. W akcie desperacji niszczy domek dla lalek. Nie chce, żeby domek decydował o jej losie. A jaki los życie jej zgotowało? Przekonajcie się sami.
   Książka jest interesująca od pierwszej do ostatniej strony. Nie mogłam się od niej oderwać.

sobota, 19 grudnia 2015

Czytanie i zwiedzanie

    Wydawnictwo Pascal wydało książkę Anny B. Kann pt. Powrót do Barcelony. Dlaczego zwróciłam uwagę na wydawnictwo, a to z tego powodu, że jest to wydawnictwo turystyczne. Książkę zaliczam jednak do "czytadeł". Powiązania z turystyką, jak najbardziej. Poznajemy dwa miasta Barcelonę i Lizbonę. Wraz z jedną z bohaterek odkrywamy ich uroki. Oglądane miejsca są opisane w licznych przypisach. Myślę, że gdyby je wypisać, to mielibyśmy wypisz wymaluj przewodnik po tych dwóch miastach.
    Sama książka to opowieść z życia dwóch sióstr.
 Maria pracuje w telewizji i pisze książkę. Ewa szuka spełnienia  poza granicami kraju.
   Historia Marii, pozwala wierzyć, że przypadkowe spotkanie może zaowocować pozytywną zmianą w życiu.
   Jeśli natomiast chodzi o historię Ewy, to trudno, ale jej wybory są dla mnie nie do przyjęcia. Czytanie historii Ewy budziło moje negatywne emocje. Rozumiem  chęć realizowania samej siebie, ale nie kosztem dzieci, a dokładniej pozostawienia dzieci. Jeśli odeszłabym od męża, to z dziećmi. Stąd wszystkie  dylematy Ewy dla mnie by nie istniały. Pewnie, każda z nas chciałaby być doceniana, adorowana, ale jak ma się dzieci, to one są najważniejsze. Oczywiście jest to moje subiektywne zdanie.
   Książkę jest trochę zawiła. Historie dwóch kobiet, fragmenty powieści Marii, liczne miejsca ( liczne przypisy). Nie ulega jednak wątpliwości, że po przeczytaniu chętnie pojechałabym do Lizbony i Barcelony.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Nie moje klimaty

    Autor David Nicholls, tytuł " Dobry początek ". Zaczęłam czytać i na dobry początek stwierdziłam, nie moje klimaty, ale zaczęłam, to i skończę.
    Przeżycia 18 - letniego Briana, związane z wchodzeniem w dorosłość mogą dotyczyć dużej populacji młodzieży, zarówno żeńskiej, jak i męskiej. Koniec szkoły. Pierwszy rok studiów. Pierwsza nieszczęśliwa miłość. Imprezowanie. Borykanie się z mankamentami urody, sylwetki. Odcięcie się od dawnych kolegów. Liczne postanowienia.
   Nie wiem dlaczego ktoś na okładce napisał, że "... ta książka nieźle Cię rozbawi."
Może mam inne poczucie humoru, ale wpadka za wpadką głównego bohatera nie była dla mnie śmieszna. Było mi go zwyczajnie żal. Sam Brian stwierdza, że posiadana przez niego wiedza książkowa, oceniana bardzo wysoko w szkole, nie przekłada się na mądrość życiową. Ma świadomość popełnionych błędów:
"Zawsze, gdy słyszę Edith Piaf śpiewającą Non, je ne regrette rien - nie mogę się oprzeć myśli: "O czym, u licha, ona mówi?". Ja żałuję nieomal wszystkiego. Zdaję sobie sprawę, że przejście w wiek dorosły jest trudne i czasami bolesne. Znajome jest mi pojęcie rytuałów przejścia, wiem, co oznacza termin literacki bildungsroman*, zdaję sobie sprawę, że jest to nieuchronne, iż spojrzę wstecz, na rzeczy, które wydarzyły się w mojej młodości, i na usta wpłynie mi ironiczny, pełen zrozumienia uśmiech." 
   W trakcie lektury mamy okazję zapoznać się z niektórymi pytaniami "Rozgrywek uniwersyteckich". Teleturniej ten przewija się w treści książki, a finałowa wpadka Briana, który znał pytania i odpowiedział zanim pytanie padło z ust prowadzącego, jest mi skądś znana.
   Książkę czyta się dobrze. Pewnie jeszcze lepiej z pozycji równolatka, a nie, jak w moim przypadku z pozycji babci.


Przypisy:
                                                                                                               
  •  Bildungsroman (z niem. powieść o formowaniu) – gatunek powieściowy powstały w czasie oświecenia w Niemczech, w którym autor przedstawia psychologiczne, moralne i społeczne kształtowanie się osobowości głównego i na ogół młodego bohatera.

piątek, 11 grudnia 2015

Książki z blogiem


   Po przeczytaniu " Miseczki szczęścia" rozglądałam się za innymi książkami Anety Rzepki. Znalazłam: Aneta Rzepka "Świat w pastelach Ingi".
   Autorka podobnie jak w " Miseczce .." wplotła w fabułę, bloga bohaterki.
   Gabriela jest osobą wykształconą. Pracuje w szkole. Na co dzień rozwiązuje liczne problemy swoich uczniów. W życiu prywatnym jest osobą zagubioną. Z poczynań swojego  egoistycznego, chamskiego, agresywnego małżonka  zwierza się na swoim blogu. Dla mnie ten blog to jest jej wołanie o pomoc.
   Rozumiem, że źle traktowana kobieta uzewnętrzniła swoje problemy poprzez internet. Przeraża mnie natomiast bezradność, która każe szukać pomocy w wirtualnym świecie, pomocy, która w rzeczywistości mogłaby nigdy nie nadejść. Dlaczego wykształcona, pracująca kobieta liczyła na pomoc li tylko przez bloga? Dlaczego nie szukała pomocy wśród otaczających ją ludzi, w instytucjach do tego przeznaczonych? Dlaczego wstyd powoduje taką blokadę, że kobiety biorą winę na siebie i nie działają racjonalnie? Myślę, że jeżeli nie byłoby tych wszystkich - dlaczego - to na pewno nie byłoby też konieczności realizowania programów zapobiegających przemocy w rodzinie.
    Kto udzielił Gabrysi wsparcia i pomocy? Przekonajcie się sami.
  Problem Gabrieli, to nie jedyny problem wymagający rozwiązania na stronach "Świata w pastelach Ingi". Napiszę tylko, że poruszane w powieści trudne, ludzkie sprawy znajdują szczęśliwe zakończenie. 
    Nie znam innych książek Anety Rzepki, jednak gdybym miała do wyboru te dwa w/w tytuły poleciłabym "Miseczkę szczęścia".
    Jestem pewna, że jeżeli na bibliotecznej półce znajdę coś tej autorki na pewno po to sięgnę.

środa, 9 grudnia 2015

Dzisiaj środa





    Dzisiaj środa. Nie wiem czy dzisiaj pisać. Dlaczego ?
   Sięgam, po cytat z powieści Heidi Rehn "Złoto czarownic"(czas akcji rok 1650): 
           "...-Środa nie jest dniem, w którym człowiek powinien wprowadzać się do nowego domu. Środa, w ogóle nie jest dobrym dniem na cokolwiek, a już najmniej na coś nowego. Trzeba unikać podróży, nie piec chleba i nie wychodzić w pole. Tego dnia nie należy też najmować nowych służących i pachołków i sprzątać domu." 
   Nie tylko środa była złym dniem, co rusz w powieści przewijała się informacja o złym dniu. Wszystkich złych dni należało unikać, bo nie przestrzeganie ich mocy przynosiło nieszczęście. 
   Przesądy od wieków towarzyszyły naszemu życiu i oczywiście istnieją do dziś. Nie lubimy, gdy kot przebiegnie drogę, gdy jest piątek trzynastego. Nie bierzemy ślubów we wszystkie miesiące roku, nie wspomnę o posiadaniu w tym dniu czegoś starego, pożyczonego itd. Mogłabym jeszcze mnożyć przykłady, ale nie o to mi chodzi. Chodzi mi o fakt, że nasze współczesne "strachy" nikogo nie zaprowadzą na stos, a w roku 1650 i owszem. Magdalenie, w ostatniej chwili udało się umknąć przed karą śmierci, gdy rzucono na nią oskarżenie o czary. Posiadanie przez nią naszyjnika z bursztynem stanowiło dodatkowo obciążający ją dowód . Bursztyn nazywano "złotem czarownic". Jeśli więc go posiadała, była czarownicą. 
   Super ja też jestem czarownicą i pewnie nie jedna z was. Posiadamy bowiem biżuterię z bursztynu. Osobiście bardzo ją lubię. Mam bursztyny w różnych kolorach. Większość dostałam od męża, który podzielał moje zamiłowanie do bursztynu. Jak tylko nauczę się wklejać zdjęcia , to na tej stronie umieszczę moje bursztyny.
   Zaczęłam moje pisanie od złych dni i czarów, bo dzisiaj środa. Wracam do treści "Złota czarownic." Powieść ta, to dalszy ciąg losów Magdaleny i Ericka, które śledziliśmy w powieści "Bursztynowy amulet". Pisałam o niej w poście pt. Nie wiem. Wojna trzydziestoletnia się zakończyła. Magdalena i Erick wraz z córką Carlottą osiadają we Frankfurcie. Erick para się kupiectwem, a Magdalena, nawykła do życia w taborze, próbuje sprostać obowiązkom mieszczki.Ten czas stabilizacji nie trwa długo. Erick wyrusza na kupiecki szlak, a Magdalena jest zmuszona podążyć, tak jak w czasie wojny, za nim. Razem z Magdaleną przebywamy niebezpieczną, pełną przygód drogę z Frankfurtu do Konigsbergu. W Konigsbergu( Królewcu) wszystko się zaczęło. Tam mała Magdalena spotkała Ericka. Powrotem do tego miejsca autorka zatacza krąg życia bohaterów. Erick tam na zawsze opuścił Magdalenę:
"...jej oczy zawisły na dacie śmierci Ericka. Siedemnasty czerwca to był zły dzień. W dodatku w tym roku przypadał na poniedziałek...Takie niedobre dni niosą ze sobą nieszczęście...Erick już nie był Zamarzniętym z legendy".
    Czy więc po tylu latach trudów i tułaczki, po utracie Ericka, Magdalena nie ma już szans na szczęście? Zapraszam do lektury.
   Wspomniana w książce legenda o Zamarzniętych skojarzyła mi się z filmem "Niezniszczalni". Bruce Willis wcielił się tam w postać człowieka, którego śmierć się nie ima. W powieści Erick też parokrotnie, mimo ciężkich ran, wymykał się śmierci. Wydawało się, że jest Zamarznięty czyli niezniszczalny.
   I jeszcze jedno zdanie. Erick bardzo lubił nowy napój...kawę. Popieram jego gust. Bez kawy ani rusz.
    Brakuje mi wielu umiejętności praktycznych potrzebnych w czasie pisania. Dziś oprócz zdjęć, nie wiem jak umieścić w  wyrazie Konigsberg te dwie kropki nad "o". Jak się douczę to poprawię.
cdn

niedziela, 6 grudnia 2015

Ta jedna sztuka

   " Ta jedna sztuka" to tytuł wiersza Elisabeth Bishop zacytowanego w książce Agaty Kołakowskiej "Wszystko co minęło". Wiersz mówi o stratach, a życie Justyny to pasmo strat. Wpierw ojciec odchodzi od rodziny bez słowa pożegnania, potem matka stacza się w chorobę alkoholową, a gdy już jest trochę lepiej, zapada na śmiertelną chorobę i umiera, potem siostra, obrażona na wtrącanie się do jej życia, zrywa kontakty, potem podwójna strata, bo zdrada -  męża i  najlepszej przyjaciółki. Ciężar strat jak na jedną osobę ogromny. Justyna postanawia zerwać z dotychczasowym życiem. Wyjeżdża, podejmuje nową pracę. Takie wyjście uznaje za jedyne możliwe. Pragnie odizolować się od ludzi nie nawiązując żadnych kontaktów. Nie chce być narażoną na kolejne straty i rozczarowania.  Przecież można odgrodzić się grubym murem od otaczającego nas świata. Tylko czy izolacja jest tym czego od życia oczekujemy? Czy ludzie wokół nie zmuszą bohaterki do zaangażowania się w nowe przyjaźnie i zobowiązania. Jakie wyzwania postawiło Justynie nowe miejsce i napotkani ludzie przekonajcie się sami. Warto.

 A  poetka tak napisała w wierszu :

W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy;
tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie
straty, że kiedy się je straci - nie ma sprawy.

Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawy
straconą szansę, upływ chwili, zgubione klucze.
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy.

Trać rozleglej, trać szybciej, ćwicz - wejdzie ci w nawyk
utrata miejsc, nazw, schronień, dokąd chciałeś uciec
lub chociażby się wybrać. Praktykuj te sprawy.

Przepadł mi gdzieś zegarek po matce. Jaskrawy
blask dawnych domów? Dzisiaj - blady cień, ukłucie
w sercu. W sztuce tracenia łatwo dojść do wprawy.

Straciłam dwa najdroższe miasta - ba, dzierżawy
ogromniejsze: dwie rzeki, kontynent. Nie wrócę
do nich już nigdy, ale trudno. Nie ma sprawy.

Nawet gdy stracę ciebie (ten gest, śmiech chropawy,
który kocham), nie będzie w tym kłamstwa. Tak, w sztuce
tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy;
tak, straty to nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy.

   Przy okazji dowiedziałam się, że właśnie ten wiersz był obowiązkowym tematem na maturze 2015. Sądząc z liczby wpisów fakt ten wzbudził niemałe emocje wśród internautów.
cdn

wtorek, 1 grudnia 2015

Rodzina

       Porzekadeł o rodzinie jest sporo: z  rodziną najlepiej na zdjęciu, rodziny się nie wybiera itp. Trój-pokoleniowy obraz rodziny zamieszkującej pod jednym dachem też odchodzi do przeszłości.
     Dbanie o wspólnotę rodzinną to zadanie trudne , wymagające wielu działań skierowanych na scalaniu różnych charakterów, poglądów. Sama widzę, że współczesny świat oferujący tyle możliwości i atrakcji, odsuwa spotkania rodzinne na dalszą pozycję. Różnie też bywa z pozycją seniora rodu. Babcię, dziadka  się kocha, ale ze słuchaniem to już inna historia.
    Obraz rodziny z powieści " Trzy panny młode" Cynthii Ellingsen, to obraz, który nie jeden z nas przeniósłby do swojej rzeczywistości. Córka i wnuczka poddają się bez sprzeciwów woli seniorki rodu. Czynią to w imię miłości do matki i babci. To starsza pani podsuwa  pomysł potrójnego ślubu, organizując uroczystość z iście wojskową precyzją. Punkt po punkcie odhacza załatwione sprawy.
    I dobrze, że autorka nie rozwinęła fabuły opierając się li tylko na tym schemacie, bo byłoby już całkiem "słodko".
     Do planowanego ślubu, w finale... kroczy szczęśliwa babcia.
 To też dla mnie zbyt proste. Już parokrotnie zetknęłam się z sytuacją, że związkowi osób nazwę to dojrzałych sprzeciwiają się dorosłe dzieci.
     Myślę jednak, że ta książka nie służy roztrząsaniu problemów psychologicznych, ale po prostu ma nas bawić i poprawić humor.
   Nie wszystko ułożyło się według scenariusza najstarszej kobiety w tej rodzinie, ale i tak szczęśliwie. Co ze ślubem córki i wnuczki? Przekonajcie się sami.
      Miałam wręcz  wyrzuty, że pozwalam sobie na rozrywkę, wynikającą z czytania tej książki, gdy moja rzeczywistość jest taka przygnębiająca. Z drugiej strony, przecież książka to lekarstwo na trudy codzienności, a lekarstwa trzeba zażywać.
cdn