czwartek, 25 lutego 2016

Romans

   Dwa razy podchodziłam do czytania tej książki i ciągle wybierałam inną lekturę.
   Tak samo z pisaniem o niej, nie umiem się zebrać, żeby zacząć pisać.
   W sumie mogłabym opuścić jakiś z przeczytanych tytułów, ale jak założyłam sobie, że będę pisać, to będę pisać o wszystkich.
  Jak człowiek do czegoś nie ma przekonania, to mu to idzie jak po grudzie.
   "Romans po włosku" Annalisy Fiore -  niczego sobie.
Mamy tam tych romansów więcej. Jedne szczęśliwe, inne może nie nieszczęśliwe, ale rozczarowujące.
   Książka napisana bardzo porządnie. Mamy słowniczek, którego często mi brakuje w preferowanych przeze mnie lekturach. Chyba autorzy wychodzą, skądinąd z błędnego założenia, że wszyscy znają obce języki, a co najmniej angielski.
    Bardzo solidne przypisy odnoszące się do osób, miejsc i zdarzeń opisywanych w powieści.
 Akcja powieści umiejscowiona jest w plenerach włoskich, ale mamy wiele informacji o ówczesnej sytuacji w Polsce. Czas akcji rozkłada się na prawie 20 lat,  jest to czas transformacji ustrojowe w naszej Ojczyźnie.
   Jeśli kogoś interesują tamte czasy, to lektura "Romansu po włosku" bardzo realistycznie mu je przybliży.


wtorek, 23 lutego 2016

Tajemnice

Wiosną 1998 roku zmarła matka Emilie:
"Valerie dała swojej córce życie, karmiła ją ubierała, zapewniała jej dostatek i dach nad głową. Nigdy nie biła jej ani nie maltretowała.
  Tyle, że po prostu nie zwracała na nią uwagi" 
  Emilie była ostatnią z rodu Martinieresów. Stała się jedyną spadkobierczynią rodowego zamku i unikatowej kolekcji książek.
   I właśnie w tym momencie wkraczamy w życie rodu de la Martinieres.
Książka Lucindy Riley "Tajemnice zamku" wspaniale łączy przeszłość z teraźniejszością. Już tytuł wskazuje nam, że zostaną odkryte tajemnice. Rozsupłamy splątane nici życia bohaterów.  Poznamy burzliwe wojenne losy członków rodziny de la Maritinieres.
 Przeszłość pozwala w nowym świetle zobaczyć teraźniejszość:
"Te wszystkie cierpienia i straty, jakie musiało ponieść tamto pokolenie... - To każe spojrzeć na nasze życie z zupełnie innej perspektywy".
A Emilie:
"Nic nie jest na zawsze, jak się boleśnie przekonała w ostatnich miesiącach. życie może zmienić się w jednej chwili. To co by szkodziło spróbować? Jeśli nauczyła się czegoś od przeszłości czy ostatnich zdarzeń, to tego, że szansa trafia się tylko raz. I prosi, i błaga, żeby z niej skorzystać, rozpoznać co dobre, a odrzucić co złe".
    Piękna książka. Ciekawa od pierwszej do ostatniej strony.

   Historie wojenne sprawiają, iż bardzo cenię sobie fakt, że przyszło mi żyć w czasach pokoju.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Druga szansa

   Osuszyłam łzy i usiadłam do pisania. Łzy wycisnęła mi powieść Susan Medison pt. "Czekam na prawdziwą miłość".

Główna bohaterka Melissa:
"Po raz ostatni obrzuciła wzrokiem miejsce, w którym przez trzy lata była taka szczęśliwa...Skończyła dwadzieścia dwa lata; jedną część życia miała już za sobą.
Wyszła na korytarz i zamknęła za sobą drzwi".
Postawiła na stabilizację myśląc, że ta, da jej poczucie bezpieczeństwa, ale:
"Jej obecne życie także było uporządkowane, solidne i schludne. Miała dom, oddanych przyjaciół i dobrze prosperujący biznes. Wsłuchując się w szum wiatru, zastanawiała się dlaczego w takim razie tak często była bliska nerwowego załamania, dlaczego chciało jej się płakać i nękało ją druzgocące przeświadczenie, że się marnuje".
Po dwudziestu pięciu latach Mel decyduje się sięgnąć po swoje marzenia:
"Doszła do wniosku, że zbyt długo żyła spokojnie, i postanowiła to zmienić. Wierzyła, że przyszłość będzie dla niej szczęśliwsza".
      W powieści nie tylko poznajemy losy Mel. Znajdujemy tam wzruszającą historię
 Lisy i Bena. Opłakujemy śmierć przyjaciółki Mel - Joanny.
   Książka, pomimo różnych tragicznych wydarzeń, tchnie optymizmem i nadzieją:
"- A nie wydaje się panu, że nie należy chcieć za wiele? Może czasem lepiej poprzestać na małym.
- O, nie, myli się pani! Trzeba zawsze spodziewać się wszystkiego, co najlepsze.
- Wierzy pan, że los może dać człowiekowi drugą szansę?
- Oczywiście. Nie mam co do tego wątpliwości".
  Bohaterce, jak również Lisie i Benowi, los dał drugą szansę.

My też spodziewajmy się wszystkiego co najlepsze. Może los da nam drugą szansę?






piątek, 12 lutego 2016

Tsuru - narratorka



    W ostatnich dniach czytałam powieść Lian Hearn "Kwiat śliwy, mroczny cień". Tytuł książki jest zbliżony do tytułu obrazu, który przewija się w tej historii - "Wonny kwiat śliwy, nieznany cień".
     Autorka jest zafascynowana Japonią. Jej fascynacja poparta jest licznymi podróżami, studiami. Wspominam o tym dlatego, że lektura nie była łatwa w czytaniu. Natłok obco brzmiących imion, powiązań międzyludzkich, miejsc - wynikających z ogromnej wiedzy autorki - na pewno usatysfakcjonowałby znawcę historii Japonii. Mnie natomiast sprawiły one trudność.
   Akcja powieści rozgrywa się w latach 1857 - 1867. Japonię nęka wojna domowa. Jak każda wojna niesie ona przemoc, zniszczenie i nieszczęścia ludzi. My jesteśmy świadkami tych wydarzeń historycznych dzięki opowieści Tsuru.
"Nieodparcie nasunęła mi się myśl o tym, jak wielki jest świat, i jak mały i bezbronny nasz kraj. Myślałam o wszystkich zmianach, które widziałam dotychczas - niektóre były wspaniałe, jak szczepionki przywiezione przez Holendrów z Batawii, inne raczej przerażające, jak nowe choroby, nowe rodzaje broni, nowe idee".  
  Tsuru była córką lekarza. Od najmłodszych lat pomagała ojcu. Jednak możliwości kształcenia się i praktykowania, w ówczesnej Japonii, nie miała. Pracuje w cieniu ojca, a potem męża. Czas wojny pozwolił na odstępstwa od obowiązujących norm. Tsuru w przebrani mężczyzny wykonuje ukochany zawód, ale jest to sytuacja chwilowa. Czas zmian w Japonii dopiero się zaczyna.

Shiraishi Seiichiro tak widział zmianę:
"Teraz widzi jednak, że postęp jest raczej czymś brutalnym i bezwzględnym....wyobraża sobie postęp, modernizację i westernizację jako wielką machinę, do której, wpadają ludzie, a ona ich miażdży".
  Tak, ta machina zmiażdżyła wielu młodych, zdolnych ludzi, którym na sercu leżało dobro ich kraju.  Jednocześnie jesteśmy świadomi ogromu zmian, które nastąpiły w Japonii ( i nie tylko) od czasu opisanych w książce wydarzeń.

sobota, 6 lutego 2016

Telewizory i morderstwa

   Monika Szwaja swą książką "Powtórka z morderstwa"spowodowała, że uśmiech zagościł na mej twarzy. Pewnie poziom endorfin się podniósł. Z doła nie wyszłam, ale" szurnięte telewizory" nastrój poprawiły mi znacznie.
     Wątek kryminalny przerażający i zawiły. Wszyscy bohaterowie przesympatyczni. Gry słowne przezabawne. 
    Na okładce mamy wpis autorki :                           
"Chciałabym, żeby moje książki - tak jak mnie pomogły przetrwać złe chwile - pomogły znieść różne smuteczki życiowe moim Czytelnikom".
Pani Moniko !
Dziękuję. Pomogło.


piątek, 5 lutego 2016

Z Gałczyńskim w tle

   Czytając powieść Marii Ulatowskiej "Domek nad morzem" przypomniała mi się pieśń kościelna, którą śpiewa się raz w roku, na jego zakończenie:
Nie tak bystro płynie rzeka,
Jak nam prędko czas ucieka.
Dzień za dniem a rok za rokiem
Przemija niezwrotnym tokiem.
  W książce, strona po stronie, uczestniczymy w życiu Ewy Brzozowskiej.
   Historia rozpoczyna się gdy Ewa miała 7 lat. Poznajemy jej rodzinę i przyjaciół. Towarzyszymy jej w chwilach radości i smutku. Czas prędko ucieka i nawet nie wiemy kiedy, Ewa kończy 50 lat.
    W tle realia PRL-u, zmiana ustrojowa i nasza współczesność. Czasy dobrze mi znane, bo przecież to również czas mojego życia.
 Ulubionym poetą Ewy był Konstanty Ildefons Gałczyński. Wiele jego wierszy przewija się przez strony książki. Mnie natomiast przypadł do serca wiersz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, o którym Ewa przypomniała sobie w chwili zwątpienia :
Życie moje wstawione w cień
więdnie bez światła dziennego.
Codziennie opada z niego
pożółkły, zwiędły dzień....
Tak właśnie się czuła. Każdy dzień był pożółkły i zwiędły i w zasadzie nie wiedziała, po co nadchodzi po nim następny taki sam. I znowu opada i przychodzi następny.
Chyba mam doła.

wtorek, 2 lutego 2016

Rodzina zastępcza

  "Czy mnie pokochasz?" jest pierwszą książką Cathy Glass jaką przeczytałam.
Trudno mi zacząć pisać o tej powieści. Los skrzywdzonych i opuszczonych dzieci bardzo mnie przejmuje. Strasznym jest fakt, że zdecydowana większość sierot to sieroty społeczne, czyli pochodzące z rodzin patologicznych. Chwała Panie za to, że istnieje szeroko pojęta opieka społeczna, gotowa nieść pomoc potrzebującym dzieciom. Urzędowy system, jak każdy system ma swoje wady. Długotrwałe procedury, bezduszni urzędnicy, niereformowalni rodzice, nieprawidłowo funkcjonujące rodziny zastępcze to tylko niektóre ze słabych punktów tego systemu.
    Cathy Glass pokazuje nam krok po kroku los dziecka, urodzonego przez samotną matkę. Bonnie z jednej strony nie chce oddać dziecka, z drugiej natomiast absolutnie nie zapewnia mu właściwej opieki. Autorka pokazuje nam sytuacje i ludzi, którzy stawali na drodze dziewczynki do 11-roku życia. Wtedy to trafiła ona do rodziny Cathy. Poznajemy funkcjonowanie brytyjskiego systemu opieki społecznej, która działając zgodnie z przepisami decydowała o losie dziecka. Historia Lucy zakończyła się szczęśliwie, ale dla ilu dzieci pomoc przychodzi za późno, ile z nich nigdy nie upora się z przeżyciami z dzieciństwa?
    Podziwiam wszystkich, którzy decydują się na pieczę zastępczą. Jest to ogromne poświęcenie, które nie zawsze owocuje sukcesem wychowawczym. Tak pięknie czyta się o pozytywnej zmianie podopiecznej Cathy, ale na pewno nie zawsze tak to wygląda. Przeraża mnie myśl, że miałabym się przywiązać do dziecka , a ono zgodnie z prawem zostałoby mi odebrane. Nie potrafiłabym emocjonalnie przeżywać ciągłej zamiany, powierzonych mojej opiece dzieci. Nie potrafiłabym z ich przeżyć zrobić tematu moich książek.