Trudno mi zacząć pisać o tej powieści. Los skrzywdzonych i opuszczonych dzieci bardzo mnie przejmuje. Strasznym jest fakt, że zdecydowana większość sierot to sieroty społeczne, czyli pochodzące z rodzin patologicznych. Chwała Panie za to, że istnieje szeroko pojęta opieka społeczna, gotowa nieść pomoc potrzebującym dzieciom. Urzędowy system, jak każdy system ma swoje wady. Długotrwałe procedury, bezduszni urzędnicy, niereformowalni rodzice, nieprawidłowo funkcjonujące rodziny zastępcze to tylko niektóre ze słabych punktów tego systemu.
Cathy Glass pokazuje nam krok po kroku los dziecka, urodzonego przez samotną matkę. Bonnie z jednej strony nie chce oddać dziecka, z drugiej natomiast absolutnie nie zapewnia mu właściwej opieki. Autorka pokazuje nam sytuacje i ludzi, którzy stawali na drodze dziewczynki do 11-roku życia. Wtedy to trafiła ona do rodziny Cathy. Poznajemy funkcjonowanie brytyjskiego systemu opieki społecznej, która działając zgodnie z przepisami decydowała o losie dziecka. Historia Lucy zakończyła się szczęśliwie, ale dla ilu dzieci pomoc przychodzi za późno, ile z nich nigdy nie upora się z przeżyciami z dzieciństwa?
Podziwiam wszystkich, którzy decydują się na pieczę zastępczą. Jest to ogromne poświęcenie, które nie zawsze owocuje sukcesem wychowawczym. Tak pięknie czyta się o pozytywnej zmianie podopiecznej Cathy, ale na pewno nie zawsze tak to wygląda. Przeraża mnie myśl, że miałabym się przywiązać do dziecka , a ono zgodnie z prawem zostałoby mi odebrane. Nie potrafiłabym emocjonalnie przeżywać ciągłej zamiany, powierzonych mojej opiece dzieci. Nie potrafiłabym z ich przeżyć zrobić tematu moich książek.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz