W pewnym wieku wiele mówi się o chorobach. Spotkania towarzyskie zamieniają się w klub dyskusji na tematy zdrowotne. Jacy lekarze, jakie tabletki, jakie badania itp itd. Nic się na to nie poradzi przychodzi starość i wszystko się sypie. Rozglądam się wokół i strach się bać jaka przypadłość mnie dopadnie.
Ku pokrzepieniu sięgam po lekturę. Wypożyczyłam książkę. Na okładce pisze:
"Pokrzepiająca, romantyczna, optymistyczna i urokliwa powieść".
Wniosek - coś dla mnie.
Zaczynam czytać i co znajduję? No właśnie, znajduję historię, która jest odzwierciedleniem jednego z moich największych lęków. Myśląc o różnych chorobach, które gdzieś tam na mnie w przyszłości czekają to ta, opisana w powieści Marian Keyes budzi mój największy lęk, bo bohaterka została " żywcem pogrzebana we własnym ciele".
Chwała Ci Panie, że był to stan przejściowy, a po nim nastąpił ciąg niespodziewanych zdarzeń. W ostatecznym rozrachunku romantycznych i optymistycznych.
Książkę czyta się świetnie. Mimo początkowej niechęci nie mogłam się od niej oderwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz