Odwiedzane przeze mnie

niedziela, 16 października 2016

Surogatka

   Po raz pierwszy z tematem macierzyństwa zastępczego spotkałam się na oddziale położniczym szpitala. Gdy podczas wizyty lekarskiej poskarżyłam się, że tak chciałabym już urodzić, a leżę od tygodnia i coś jest nie tak, lekarz stwierdził: to trzeba było sobie wynająć matkę zastępczą i nie miałaby Pani żadnych uciążliwości.
 Było to prawie 30 lat temu i do tej pory jestem odpowiedzią tego lekarza zbulwersowana. Ja miałam możliwości i chciałam urodzić swoje dziecko, i ta odpowiedź była dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Żeby tylko z wygodnictwa korzystać  z surogatki, to jest dla mnie nie do pomyślenia.
Inaczej, gdy życie nie daje nam możliwości posiadania dzieci. Nie chcę się rozwodzić nad instytucją surogatki. Wystarczy przejrzeć strony poświęcone macierzyństwu zastępczemu. Pojawiają się tam, po pierwsze, słowa biznes, interes, padają kwoty. W drugiej kolejności czytamy o dylematach, a na szarym końcu o uczuciach. Uczuciach, które według mnie dają, a przynajmniej powinny dawać początek zastępczemu macierzyństwu.
   Właśnie temat macierzyństwa zastępczego wrócił do mnie  wraz z książką Dawn Barker "Pozwól jej odejść".
    Piękna opowieść o wielkiej siostrzanej miłości. Miłości, która skłania jedną z sióstr do urodzenia dziecka drugiej. Myślę, że był to czyn, na który nie wiele sióstr by się zdecydowało. I to co w zamyśle, miało dać szczęście w rodzinie, staje się ciężarem nie do udźwignięcia.
  Pojawia się też druga bardzo ważna kwestia - kiedy należy powiedzieć dziecku o okolicznościach jego narodzin, czy w ogóle jest dobra pora na tę informację. 
  I następny ogromny problem: czy ono zrozumie ogrom poświęcenia wszystkich zainteresowanych stron?
    Przejmująca opowieść. Pełna sprzecznych emocji. Warta przeczytania.



poniedziałek, 10 października 2016

Mezalians

   Mezalians to słowo znane od wieków. I od wieków do mezaliansów dochodziło i budziły one wiele kontrowersji. Można by mnożyć przykłady z literatury, filmu, które poruszają ten temat.
  Już w bajce Kopciuszek trafia na swojego księcia i wszystko jest pięknie i ładnie. Myślę, że  każda chciałaby znaleźć swojego księcia. Tyle tylko, że w bajce brakuje emocji negatywnych, które taki związek budzi w otoczeniu. Brakuje dylematów Kopciuszka i wielkiej odwagi, która pozwoli wytrwać u boku księcia. I właśnie o tych emocjach i dylematach jest książka Krystyny Mirek "Wszystkie kolory nieba".
  Żałuję, że do rąk trafiła mi druga część tej opowieści, a nie poznałam historii Igi i Wiktora od początku, od części zatytułowanej "Większy kawałek nieba".
  Jeśli sięgalibyście po tę lekturę to informuję -  są dwa tomy tej historii.
 Myślę sobie, że nie chciałabym  być w skórze tych wszystkich Kopciuszków. Małżeństwo samo w sobie jest bardzo trudnym zadaniem, a tu dochodzą jeszcze dodatkowe przeszkody.
  Nie, sportów ekstremalnych zdecydowanie nie lubię.
  No, ale jednak ci książęta taaaak kochają.

niedziela, 2 października 2016

Znów październik

  Tytuł mojego posta wyjęłam z tekstu piosenki Kabaretu Starszych Panów:

"Minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i
ta jesień rozpostarła melancholii mglisty woal..."

  Nie lubię długich jesienno-zimowych wieczorów. Wychodzę do pracy jest ciemno i wracam jest ciemno. Odchodzi mnie chęć do prac domowych, nie chce mi się wychodzić z domu. Plusem natomiast jest to, że mam więcej czasu na  czytanie.
  Teraz też już zebrała mi się lista książek do opisania. Najlepiej mi się pisze o książkach, które, bezpośrednio przed pisaniem, przeczytałam. Tak, więc zacznę od:
  Mary Simses "Apetyt na życie". Gdy zamknęłam książkę i załzawionymi oczami popatrzyłam na okładkę to wówczas nasunęła mi się myśl, że autor okładki nie czytał tej książki. Przecież tam mamy borówki , a nie winogrona. Może się czepiam, ale aż by się prosiła na okładkę gałązka borówki.
   Nie rozumiem też wpisu, na tej samej zresztą, okładce " ...wspaniała lektura na plażę". Już tyle lat czytam, ale o specjalnej lekturze na plażę nie słyszałam. Faktem jest, że książka rozpoczyna się, nazwę to, sceną plażowo-oceaniczną, ale czy to kwalifikuje ją do gatunku książka na plażę?
  Nie wiem czy nie popełniłam faux pas, bo ja na plaży nie byłam, a książkę przeczytałam.
  Dobra nie czepiam się więcej, bo sama książka bardzo mnie ujęła. Tak trudno czasem z wysokości snobistycznego świata wejść między maluczkich. Tak trudno odszukać wartości, które dają nam szczęście. To zejście z górnej półki w "Apetycie na życie" jest pełne zabawnych sytuacji, wpadek, ale i dylematów, które zawsze towarzyszą wyborom. I tym sposobem pełna humoru lektura wycisnęła moje łzy (to może dlatego lektura na plażę, że łzy będą wsiąkać w piasek?).
  Agnieszka Walczak-Chojecka "Włoska symfonia". Książka z Serii z tulipanem - tylko dla dorosłych.
Dorosła to już bardzo dawno jestem, jednak z tej Serii to pierwsza książka, która wpadła w moje ręce.
I jak to w starym dowcipie -  czy choremu na diecie nawet w jadłospis nie można spojrzeć?
A można...
  Teraz dwa tytuły Penny Jordan "Druga szansa" i Arleta Tylewicz "Szczęście do poprawki" .
Same tytuły wskazują co łączy te książki. Bohaterki na swojej życiowej drodze otrzymują możliwość ułożenia sobie szczęśliwej przyszłości. A jednak są to dwie odmienne  historie.
  "Druga szansa" kojarzy mi się z filmem, w którym bohater po poważnym wypadku zmienia swój stosunek do bliskich. I tu, w tej książce Maddy odzyskuje męża i jego miłość po wypadku Maxa.
  Jagodzie ze "Szczęścia do poprawki" pomimo licznych starań, nie udaje się ułożyć życia u boku męża. To Wiktor jest mężczyzną, z którym chce spędzić resztę życia.

Tyle pisania na dzisiaj, bo jeszcze mam trochę innych zajęć zaplanowanych, ale cdn.

niedziela, 25 września 2016

Coraz mniej czasu


  Ze mną to już tak jest, że albo mam tekst a nie mam zdjęć, albo zdjęcia siedzą tydzień a ja nie mam czasu sklecić zdania.
  Byłam wczoraj u mojej przyjaciółki i stwierdziłyśmy, że ten brak czasu wynika  z tytułu naszego"młodzieńczego" wieku.
  Chociaż jak patrzę na młodych to oni też ciągle nie mają czasu, pocieszam się więc, że to nie w naszym wieku leży przyczyna, ale jest to symptom XXI wieku.
Czytałam i owszem.
   W "Dotyku miłości" Jennifer Probst zdolność bohaterki do wyczuwania dotykiem czy para ma się ku sobie pozwala jej na rozkręcenie intratnego biura matrymonialnego. Oczywiście znalazł się ktoś, kto podważa wiarygodność stosowanych przez właścicielki metod kojarzenia par. Żeby udowodnić ich szarlataństwo zostaje klientem biura. I...jest seksownie i wesoło, i...miłość zwycięża.




  Trylogia Fern Michaels "Matki Chrzestne".
   Spodobała mi się okładka pierwszego tomu. W moim ogrodzie nie potrafię uhodować tak pięknej róży. To mszyca, to brązowieją liście, a ja chciałabym mieć taką różę żeby wylewała mi się przez murek, tak ja ta na okładce.
   Róże różami, ale ta trylogia to już całkiem inna para kaloszy. Jak jeszcze pierwszy tom przeczytałam bez przeszkód, to z następnymi było już coraz gorzej. Opisy seansów spirytystycznych, w czasie których bohaterki wywołują gwiazdy Hollywoodu, kontaktują się ze zmarłymi mężami to nie treści, które lubię. Rzadko kiedy przerzucam strony bez czytania, ale tu miało to miejsce niejednokrotnie. Trudno są różne gusta. Ja o duchach nie lubię czytać. A reszta...brak mi słów.

Zdjęcie wyszło fatalnie, ale książkę już oddałam do biblioteki i takie musi zostać.
"Ogród kłamstw" Amandy Quick wrzucam między bajki.

sobota, 3 września 2016

Nigdy więcej










     Nie wiem czy oglądaliście film z Jennifer Lopez pt. "Nigdy więcej". To właśnie z tym filmem skojarzyła mi się książka Iris Johansen "Łabędź".
    Bohaterki, zarówno filmu, jak i książki chcą same wymierzyć sprawiedliwość swoim prześladowcom. Przygotowują się psychicznie i fizycznie by sprostać temu zadaniu. Chęć zemsty,   za wyrządzone krzywdy, jest  motorem ich działania. W trakcie lektury poznajemy świat pełen przemocy, korupcji, przestępczych powiązań i układów. Książka trzyma w napięciu podobnie, jak wspomniany film.
   Wybrałam tę książkę z myślą o lekturze łatwej i przyjemnej. Miała taki niewinny tytuł "Łabędź", a tu strach się bać tyle emocji.
   Natomiast druga książka, którą przeczytałam w tym tygodniu, pomimo zagmatwanego wątku kryminalnego kwalifikuje się wyłącznie do skrzynki wrzutowej. Był to romans historyczny Mary Jo Putney "Nie taki święty".
   Z przykrością muszę stwierdzić, że ciągle mam problemy z bieżącym wklejaniem zdjęć.
 Pocieszam się, że jutro niedziela to może znajdę czas żeby je uzupełnić.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Łatwo i przyjemnie









    Jeszcze został mi jeden tydzień przepełniony nadmiarem obowiązków. Wiedziałam, że cały sierpień do łatwych należał nie będzie. Pracuję po 12 godzin. Do tego dochodzi mnóstwo spraw organizacyjnych, które do czwartku muszę ogarnąć, plus jeszcze wyjazd J. i jego problemy, problemy i jeszcze raz problemy. Mam nadzieję, że starczy mi sił żeby to wszystko ogarnąć. Wieczorami jestem tak zmęczona, że po paru stronach lektury zasypiam. Przewidziałam to idąc do biblioteki i wybrałam lekturę, którą czyta się łatwo i przyjemnie.
   Wszystkie przeczytane książki kwalifikują się do posta " Skrzynka wrzutowa", ale jeślibym miał komuś polecić ich przeczytanie to według następującej kolejności:

1. Carlyle Liz "Tajemniczy dżentelmen"
2. James Eloisa "Wieża miłości"
3. James Eloisa "Brzydka księżniczka"
4. Deveraux Jude "Uciekinierka" 

    Książki te, bezwzględnie, łączy szczęśliwe zakończenie, a tego mi teraz trzeba - wiary w szczęśliwe zakończenie moich kłopotów.
  Mam nadzieję, że tak jak w tekście piosenki Budki Suflera:

....A po nocy przychodzi dzień,
    A po burzy spokój...
ta noc i burza w moim życiu miną.
   Czego sobie i Wam życzę.
 

niedziela, 21 sierpnia 2016

Przerwa techniczna





   Oczywiście jak to ja, przycisnęłam nie to co trzeba i wykasowało wszystko. Zaczynam od nowa.
Nie pisałam, zgodnie z tytułem posta, bo nastąpiła przerwa techniczna związana z dostępem do internetu. Potem napisałam i skasowałam. Może dzisiaj się uda bez przeszkód.
  Pisanie  swoją drogą, a czytanie swoją. Tu niepotrzebny dostęp do niczego (książki mam zawsze w zapasie), ani nic nie przycisnę coby mi tekst skasowało i chwała Ci Panie.
  Przeczytałam:

   Barbara Taylor Bradford "List od nieznajomej" . Wpis na okładce sugerował, że nie sposób się od tej książki oderwać. Ja tam się oderwałam. W powieści historia współczesna połączona jest z historią, wojennych losów, Babki bohaterki.Ta opowieść z przeszłości wnosi rozwiązanie współczesnego konfliktu pomiędzy matką i córką.
  Nie ulega wątpliwości, że wiedza o własnych korzeniach jest ważna. Tutaj w grę wchodzą jednak uprzedzenia, brak tolerancji, a co za tym idzie nienawiść. Nikt z nas nie odpowiada za to skąd pochodzi. Nie my wybieramy miejsce naszych narodzin. Tylko osoba o ciasnych horyzontach może więc mieć pretensje o to skąd się wywodzi.
 Współczesna historia miłosna  prosta i przewidywalna. Spokojnie można było się oderwać.
   Vera Falski "Za żadne skarby" - od tej książki trudno było mi się oderwać. W niej również (taki zbieg okoliczności) przewija się historia wojenna. Dopiero na końcu książki możemy ją powiązać ze współczesnością. A ta współczesność jest osadzona w bliskich nam realiach. Pokazuje, że los często jest daleki od naszych oczekiwań. Poczucie obowiązku jest brzemieniem, które nie każdy potrafi unieść. Miłość jest uczuciem, któremu nie sposób się oprzeć. Jedynie, wyjątkowo, w tej powieści cień szansy, który pojawia w zakończeniu, na happy end rozczarował mnie. Zresztą przeczytajcie i przekonajcie się sami.
 

   Danielle Steel "Country". Książka, która w swej treści mówi o sprawach, które w części było mi dane doświadczyć. Czas szybko leci już trzy lata jestem wdową. Bohaterka powieści również straciła męża. Jak odebrała swoją samotność? Co zrobiła? Jak zareagowało jej otoczenie? Dorosłe dzieci?
    Cóż ja do Vegas się nie wybieram...





  Julia Llewellyn "Gdybym była tobą". Tytuł książki odnosi się do gry, w którą grali bohaterowie powieści. Dla mnie natomiast odnosi się do nas samych. Nie wiem jak wy, ale czasami chętnie z kimś zamieniłabym się miejscem. Z różnych przyczyn. Broń Boże w kategorii zazdrości. A tu okazuje się, że rzeczywistość tej drugiej osoby nie jest taka jakie odnosimy wrażenie. Jak mówi porzekadło "Nie to złoto co się świeci".
   Książka o 30-latkach szukających swojego miejsca. Wszyscy je w końcu znaleźli, trochę to trwało, ale cóż takie jest życie



  Dwa tytuły wrzuciłam do posta pt."Skrzynka  wrzutowa". Były to "Rubiny dla rozpustnika" Shany Galen i "Brzydka księżniczka" Eloisy James. 



   Tyle w telegraficznym skrócie, bo na więcej, mam nadzieję, że na razie nie mam czasu. Jestem na etapie dużych życiowych zmian. Ciągle jeszcze mam wiele dylematów. Jednego jestem pewna( już w tym poście o tym wspomniałam) do Vegas się nie wybieram:)

niedziela, 10 lipca 2016

To prawda

  Lubię leniwe niedzielne poranki. Resetuję myśli codzienne i znajduję czas na to co przyjemne, a do tego zaliczam pisanie.
  Tytuł książki Maureen Lee "Nic nie trwa wiecznie" oddaje naszą rzeczywistość.
  To prawda - nic nie trwa wiecznie.
  Na myśl przychodzi mi fragment wiersza Wisławy Szymborskiej:
 "Czemu ty się zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś – a więc musisz minąć. Miniesz – a więc to jest piękne." 
Pięknie jest jeżeli "zła godzina mija", gdy natomiast jest super chcielibyśmy aby ten czas trwał wiecznie, a nic nie trwa....
Z tych wszystkich chwil pozostają wspomnienia i tych powinno się gromadzić jak najwięcej.

  Powieść Maureen Lee to takie wspomnienie z życia, zasadniczo czterech, a jakby policzyć to i dziewięciu  kobiet.
  W domu "Pod Kasztanami" zamieszkują Brodie, Vanessa, Diana i Rachel. Kobiety, które na pewnym etapie swojego życia zagubiły się i nowy dom pozwala im odnaleźć swoją tożsamość. Okres wspólnego zamieszkiwania daje im tę szansę. Wszystko układa się pozytywnie. Ale nic nie trwa wiecznie.
  Eileen, Emmy, Megan, Maisie, Michelle. to kobiety, których historię też dane jest nam poznać.

Dla mnie "Nic nie trwa wiecznie" to książka o wyborach, których  musimy w życiu dokonywać. O ludziach i sytuacjach, które na te wybory mają wpływ. 
  A to że nic nie trwa wiecznie wiem sama., w końcu sześć dekad życia już za mną.
  Cieszę się więc tym moim leniwym porankiem (a może już południem),
  bo przecież ...

niedziela, 26 czerwca 2016

Nawrócenie

  John Grisham nie należy do kręgu autorów, po których sięgam przy wyborze moich lektur. Przypadek sprawił, że w moje ręce trafił "Testament".
  Zaskoczyła mnie ta książka. Nie ulega wątpliwości, że  mamy ogromną dawkę prawnych posunięć, związanych z zakwestionowaniem tytułowego testamentu. Widzimy zachłanność zarówno pominiętych spadkobierców, jak również reprezentujących ich przedstawicieli prawa. Po drugiej stronie jawi nam się świat prymitywny, nie zrażony konsumpcjonizmem i ludzie, którzy swoje wygodne, cywilizowane życie poświęcają dla  pracy na przysłowiowym krańcu świata. Mamy okazję zobaczyć i porównać potrzeby ludzi mieszkających w wielkiej aglomeracji i tych zamieszkujących dzikie tereny naszego świata. Dzieje się dużo, ale...
  Ale, dla mnie przede wszystkim jest to książka o nawróceniu, o ogromnej sile wiary, o powierzeniu swoich spraw Panu Bogu. I tego po tej lekturze się nie spodziewałam.
  Moc pozytywnej energii wypływającej z modlitwy jest tam namacalna. Wspaniale byłoby, żeby wszystkim potrzebującym wsparcia, w tym trudnym współczesnym świecie, objawiło się ono tak jak Natowi.
  W czasie najbliższej bytności w bibliotece wybiorę coś z Johna Grishama, bo lektura "Testamentu" mnie do tego zainspirowała.
.

niedziela, 19 czerwca 2016

Trylogia

   Sagę Nory Roberts "Rodzina ODwyer" czytałam z dużą przerwą. Zapytacie, dlaczego?
A dlatego, że za pierwszym razem wypożyczyłam część I i II, a III zamówiłam i czekałam, czekałam...aż się doczekałam.
  Śmiałam się, każdorazowo będąc w bibliotece, że zapomnę co było w tych pierwszych tomach zanim czytelnik zwróci tom III.
  Kiedyś pisałam, że nie gustuję w fantasty i to prawda. Gustuję natomiast w powieściach Nory Roberts i sięgam po każdy z jej tytułów. Zarówno tych pisanych przez autorkę pod prawdziwym nazwiskiem, jak i tych pisanych pod pseudonimem J. D. Robb.
  Saga składa się, jak już wspomniałam, z trzech części: "Siły ciemności", "Zaklęty w cień" i " Klątwa czarownicy". Bohaterowie mieszkają w irlandzkiej wiosce. Tam żyją, pracują i nieustannie dążą do postawionego przed nimi celu, którym jest unicestwienie czarownika Cabhana.
   Przeszłość miesza się z teraźniejszością. Współcześni potomkowie czarownicy z ciemności, Sorchy, starają się wykorzystać wszystkie swe magiczne umiejętności do stoczenia zwycięskiej walki ze złem. Mają oddanych przyjaciół. Ich los jest nierozerwalnie z nimi związany. Towarzyszą im również zwierzęta sokół, pies i koń, które są ich sojusznikami. W tym świecie pełnym czarów jest miejsce na normalne życie - spotkania, przyjaźnie i miłość. Miłość, która jest potężną bronią w walce z siłami ciemności.   

niedziela, 12 czerwca 2016

Piszę

  Stopniowo dochodzę do siebie po śmierci Mamy.
  Wróciłam do pracy. Ma to bezwzględnie działanie terapeutyczne.
   Powroty do pustego domu nie należą do przyjemności. Spędzam więc większość czasu poza domem. Jako że nie wyobrażam sobie dnia bez słowa pisanego to - czytam.
   Zmiana, która nastąpiła w moim życiu spowodowała, że czas zaczął przelatywać mi niepostrzeżenie i na pisanie już go nie starczyło. Fakt, nikt mnie z pisania nie rozlicza. Piszę bo lubię. Przez czas choroby Mamy, gdy byłam non stop w domu, robiłam to systematycznie i  trochę mi tego pisania teraz brakuje. Dlatego - dziś  kumulacja przeczytanych tytułów.
  Ze zdjęciami  mi się coś pomieszało, ale te uzupełnię gdy uzyskam rodzinną pomoc techniczną.
  Gdy nie pisałam, przeczytałam:
Maria Ulatowska "Prawie siostry" - powieść o kolejach losu trzech przyjaciółek z liceum. Przypomniałam sobie realia mojej młodości, bo to te klimaty. 
Hilary Reyl "Lekcje francuskiego" - porównywana na obwolucie do "Diabeł ubiera się u Prady", ale dla mnie to nie ten diabeł.
Świat Lydii jest pokręcony. Może i pojawiają się wielkie nazwiska, arystokratyczne tytuły, ale wszystko to jakieś nijakie.Kate samodzielnie podjęła decyzję o pracy u Lydii. Nie zbliżyło ją to ani o krok do realizacji swoich pasji.
Jedynego czego jej zazdroszczę to umiejętności posługiwania się językiem francuskim.
Miriam Karmel "Być Esther" - książka pisana z perspektywy osoby 80-letniej. Trochę mi jeszcze do tego wieku brakuję, ale już czuję powiew tej rzeczywistości. Wiek nas nie oszczędza i chociaż nie wiem jakie diety, cuda medycyny, to przychodzi starość i już. Patrząc oczami bohaterki widzimy różnicę postrzegania swojej osoby przez nas samych i przez ludzi z naszego otoczenia. Książka z jednej strony smutna, ale też potrafiła mnie rozśmieszyć. Np. z ćwiczeń jogi najlepiej wychodzi w pewnym wieku pozycja trupa. No cóż, czarny humor, ale jaki prawdziwy.
Elizabeth Haran "Rzeka przeznaczenia"- życie w innych czasach, w innej rzeczywistości. Książka pokazuje jak z decyzje z przeszłości mogą zaważyć na teraźniejszości, jak tragiczne skutki przynosi kłamstwo. Bogata gama postaci. Ciekawe zwroty akcji, a co najważniejsze umiarkowany happy end.
J. Lynn "Zaczekaj na mnie" - piękna książka o zrozumieniu, miłości a z drugiej strony przeciwieństwo tych uczuć. Tragicznym jest, że brak zrozumienia i miłości okazują osoby, które winne to uczynić bezwarunkowo czyli rodzice.
Joanna Chmielewska "Tajemnica"- i tym razem książka Joanny Chmielewskiej mnie nie zawiodła. Zwariowane perypetie bohaterki, trup ścielący się gęsto i tytułowa tajemnica to porcja wspaniałej rozrywki. Tylko nie wiem czy już ze starości, czy jestem taka tępa i z tych posunięć na automatach nic nie rozumiem. Myślę, że czas w realu udać się do jakiegoś miejsca hazardu i może wtedy pojmę o co chodziło z tym "dublowaniem".
Agnieszka Krawczyk "Magiczne miejsce", "Dolina mgieł i róż", "Ogród księżycowy" - trzy części relaksującej powieści. Jest takie miejsce gdzie marzenia się spełniają. Wszystko układa się wspaniale. Nawet jak jest źle, to tak jakoś delikatnie i jest na to lekarstwo. Czytanie to sama przyjemność.
      Dzisiaj skończyłam "Zupę z granatów" Marshy Mehran. Od pierwszej strony zauroczył mnie klimat tej powieści. Nieodmiennie nasuwało mi się porównanie z "Czekoladą" Joanne Harris. Czytając te powieści czuje się zapachy, które kuszą postacie książkowe, ale również działają na zmysły czytelnika. Retrospekcyjne przedstawienie historii bohaterek, pozwala na stworzenie sobie obrazu ich dramatycznych kolei losu. Książka tchnie ich determinacją. Niesie nadzieję na szczęśliwą zmianę w życiu. A wszystko to okraszone przepisami kuchni orientalnej, w których nie brakło tytułowej zupy z granatów.
   Na obwolucie doczytałam, że autorka napisała ciąg dalszy, mam więc zadanie poszukać tytułu:"Woda różana i chleb na wodzie".




środa, 30 marca 2016

Wolę nadzieję

   Czytając "Malarza nadziei" Lewisa Desoto postanowiłam dotrzeć do jego debiutanckiej powieści "Źdźbło trawy". Nie było łatwo, bo w bibliotekach, z których korzystam, była niedostępna. Jednak dzięki pomocy pań z biblioteki udało mi się ją zdobyć.
   Czytałam długo. Lektura przytłaczała mnie. Odkładałam ją, sięgałam po inną książkę i po czasie wracałam do przerwanej lektury.
    Dawka tragicznych i negatywnych emocji jest w tej powieści ogromna. Problemy rasowe, seksistowskie, międzyludzkie nakładają się na siebie i to wszystko w scenerii jak z Hitchcocka.
Pewnie, że świetna książka, ale nie ulega wątpliwości, że trudna i dołująca.


niedziela, 6 marca 2016

Cena przeszłości

   Santa Montefiore w książce "Córka pszczelarza" opisuje historię życia dwóch pokoleń kobiet. Napisałam życia , a myślę, że powinnam napisać miłości.
    Los tak chciał, aby po latach córka na swej drodze spotkała syna kochanka matki i zapałała do niego wielkim uczuciem. Od tej chwili minie jeszcze wiele lat nim tajemnice z przeszłości zobaczą światło dzienne.
    Szkoda, że właśnie one położyły się cieniem na małżeńskim życiu Grace. Wyjaśnienie ich przynosi niezmącone szczęście Grace i Freddiemu. Powiedzielibyśmy, że dobrze, iż po latach wielkie zauroczenie Grace nie kładzie się cieniem na miłości. Z drugiej strony szkoda, że tyle lat małżeńskiego życia pozbawionych zostało radości dzielenia się , niezmąconej podejrzeniami, miłością.
   A Trixie, która  odkryła prawdy sprzed lat, czy dla niej też autorka przeznaczyła szczęśliwe zakończenie . Przekonajcie się sami.
I tym razem Santa Montefiore nie zawiodła mnie. Piękna książka.

czwartek, 25 lutego 2016

Romans

   Dwa razy podchodziłam do czytania tej książki i ciągle wybierałam inną lekturę.
   Tak samo z pisaniem o niej, nie umiem się zebrać, żeby zacząć pisać.
   W sumie mogłabym opuścić jakiś z przeczytanych tytułów, ale jak założyłam sobie, że będę pisać, to będę pisać o wszystkich.
  Jak człowiek do czegoś nie ma przekonania, to mu to idzie jak po grudzie.
   "Romans po włosku" Annalisy Fiore -  niczego sobie.
Mamy tam tych romansów więcej. Jedne szczęśliwe, inne może nie nieszczęśliwe, ale rozczarowujące.
   Książka napisana bardzo porządnie. Mamy słowniczek, którego często mi brakuje w preferowanych przeze mnie lekturach. Chyba autorzy wychodzą, skądinąd z błędnego założenia, że wszyscy znają obce języki, a co najmniej angielski.
    Bardzo solidne przypisy odnoszące się do osób, miejsc i zdarzeń opisywanych w powieści.
 Akcja powieści umiejscowiona jest w plenerach włoskich, ale mamy wiele informacji o ówczesnej sytuacji w Polsce. Czas akcji rozkłada się na prawie 20 lat,  jest to czas transformacji ustrojowe w naszej Ojczyźnie.
   Jeśli kogoś interesują tamte czasy, to lektura "Romansu po włosku" bardzo realistycznie mu je przybliży.


wtorek, 23 lutego 2016

Tajemnice

Wiosną 1998 roku zmarła matka Emilie:
"Valerie dała swojej córce życie, karmiła ją ubierała, zapewniała jej dostatek i dach nad głową. Nigdy nie biła jej ani nie maltretowała.
  Tyle, że po prostu nie zwracała na nią uwagi" 
  Emilie była ostatnią z rodu Martinieresów. Stała się jedyną spadkobierczynią rodowego zamku i unikatowej kolekcji książek.
   I właśnie w tym momencie wkraczamy w życie rodu de la Martinieres.
Książka Lucindy Riley "Tajemnice zamku" wspaniale łączy przeszłość z teraźniejszością. Już tytuł wskazuje nam, że zostaną odkryte tajemnice. Rozsupłamy splątane nici życia bohaterów.  Poznamy burzliwe wojenne losy członków rodziny de la Maritinieres.
 Przeszłość pozwala w nowym świetle zobaczyć teraźniejszość:
"Te wszystkie cierpienia i straty, jakie musiało ponieść tamto pokolenie... - To każe spojrzeć na nasze życie z zupełnie innej perspektywy".
A Emilie:
"Nic nie jest na zawsze, jak się boleśnie przekonała w ostatnich miesiącach. życie może zmienić się w jednej chwili. To co by szkodziło spróbować? Jeśli nauczyła się czegoś od przeszłości czy ostatnich zdarzeń, to tego, że szansa trafia się tylko raz. I prosi, i błaga, żeby z niej skorzystać, rozpoznać co dobre, a odrzucić co złe".
    Piękna książka. Ciekawa od pierwszej do ostatniej strony.

   Historie wojenne sprawiają, iż bardzo cenię sobie fakt, że przyszło mi żyć w czasach pokoju.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Druga szansa

   Osuszyłam łzy i usiadłam do pisania. Łzy wycisnęła mi powieść Susan Medison pt. "Czekam na prawdziwą miłość".

Główna bohaterka Melissa:
"Po raz ostatni obrzuciła wzrokiem miejsce, w którym przez trzy lata była taka szczęśliwa...Skończyła dwadzieścia dwa lata; jedną część życia miała już za sobą.
Wyszła na korytarz i zamknęła za sobą drzwi".
Postawiła na stabilizację myśląc, że ta, da jej poczucie bezpieczeństwa, ale:
"Jej obecne życie także było uporządkowane, solidne i schludne. Miała dom, oddanych przyjaciół i dobrze prosperujący biznes. Wsłuchując się w szum wiatru, zastanawiała się dlaczego w takim razie tak często była bliska nerwowego załamania, dlaczego chciało jej się płakać i nękało ją druzgocące przeświadczenie, że się marnuje".
Po dwudziestu pięciu latach Mel decyduje się sięgnąć po swoje marzenia:
"Doszła do wniosku, że zbyt długo żyła spokojnie, i postanowiła to zmienić. Wierzyła, że przyszłość będzie dla niej szczęśliwsza".
      W powieści nie tylko poznajemy losy Mel. Znajdujemy tam wzruszającą historię
 Lisy i Bena. Opłakujemy śmierć przyjaciółki Mel - Joanny.
   Książka, pomimo różnych tragicznych wydarzeń, tchnie optymizmem i nadzieją:
"- A nie wydaje się panu, że nie należy chcieć za wiele? Może czasem lepiej poprzestać na małym.
- O, nie, myli się pani! Trzeba zawsze spodziewać się wszystkiego, co najlepsze.
- Wierzy pan, że los może dać człowiekowi drugą szansę?
- Oczywiście. Nie mam co do tego wątpliwości".
  Bohaterce, jak również Lisie i Benowi, los dał drugą szansę.

My też spodziewajmy się wszystkiego co najlepsze. Może los da nam drugą szansę?






piątek, 12 lutego 2016

Tsuru - narratorka



    W ostatnich dniach czytałam powieść Lian Hearn "Kwiat śliwy, mroczny cień". Tytuł książki jest zbliżony do tytułu obrazu, który przewija się w tej historii - "Wonny kwiat śliwy, nieznany cień".
     Autorka jest zafascynowana Japonią. Jej fascynacja poparta jest licznymi podróżami, studiami. Wspominam o tym dlatego, że lektura nie była łatwa w czytaniu. Natłok obco brzmiących imion, powiązań międzyludzkich, miejsc - wynikających z ogromnej wiedzy autorki - na pewno usatysfakcjonowałby znawcę historii Japonii. Mnie natomiast sprawiły one trudność.
   Akcja powieści rozgrywa się w latach 1857 - 1867. Japonię nęka wojna domowa. Jak każda wojna niesie ona przemoc, zniszczenie i nieszczęścia ludzi. My jesteśmy świadkami tych wydarzeń historycznych dzięki opowieści Tsuru.
"Nieodparcie nasunęła mi się myśl o tym, jak wielki jest świat, i jak mały i bezbronny nasz kraj. Myślałam o wszystkich zmianach, które widziałam dotychczas - niektóre były wspaniałe, jak szczepionki przywiezione przez Holendrów z Batawii, inne raczej przerażające, jak nowe choroby, nowe rodzaje broni, nowe idee".  
  Tsuru była córką lekarza. Od najmłodszych lat pomagała ojcu. Jednak możliwości kształcenia się i praktykowania, w ówczesnej Japonii, nie miała. Pracuje w cieniu ojca, a potem męża. Czas wojny pozwolił na odstępstwa od obowiązujących norm. Tsuru w przebrani mężczyzny wykonuje ukochany zawód, ale jest to sytuacja chwilowa. Czas zmian w Japonii dopiero się zaczyna.

Shiraishi Seiichiro tak widział zmianę:
"Teraz widzi jednak, że postęp jest raczej czymś brutalnym i bezwzględnym....wyobraża sobie postęp, modernizację i westernizację jako wielką machinę, do której, wpadają ludzie, a ona ich miażdży".
  Tak, ta machina zmiażdżyła wielu młodych, zdolnych ludzi, którym na sercu leżało dobro ich kraju.  Jednocześnie jesteśmy świadomi ogromu zmian, które nastąpiły w Japonii ( i nie tylko) od czasu opisanych w książce wydarzeń.

sobota, 6 lutego 2016

Telewizory i morderstwa

   Monika Szwaja swą książką "Powtórka z morderstwa"spowodowała, że uśmiech zagościł na mej twarzy. Pewnie poziom endorfin się podniósł. Z doła nie wyszłam, ale" szurnięte telewizory" nastrój poprawiły mi znacznie.
     Wątek kryminalny przerażający i zawiły. Wszyscy bohaterowie przesympatyczni. Gry słowne przezabawne. 
    Na okładce mamy wpis autorki :                           
"Chciałabym, żeby moje książki - tak jak mnie pomogły przetrwać złe chwile - pomogły znieść różne smuteczki życiowe moim Czytelnikom".
Pani Moniko !
Dziękuję. Pomogło.


piątek, 5 lutego 2016

Z Gałczyńskim w tle

   Czytając powieść Marii Ulatowskiej "Domek nad morzem" przypomniała mi się pieśń kościelna, którą śpiewa się raz w roku, na jego zakończenie:
Nie tak bystro płynie rzeka,
Jak nam prędko czas ucieka.
Dzień za dniem a rok za rokiem
Przemija niezwrotnym tokiem.
  W książce, strona po stronie, uczestniczymy w życiu Ewy Brzozowskiej.
   Historia rozpoczyna się gdy Ewa miała 7 lat. Poznajemy jej rodzinę i przyjaciół. Towarzyszymy jej w chwilach radości i smutku. Czas prędko ucieka i nawet nie wiemy kiedy, Ewa kończy 50 lat.
    W tle realia PRL-u, zmiana ustrojowa i nasza współczesność. Czasy dobrze mi znane, bo przecież to również czas mojego życia.
 Ulubionym poetą Ewy był Konstanty Ildefons Gałczyński. Wiele jego wierszy przewija się przez strony książki. Mnie natomiast przypadł do serca wiersz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, o którym Ewa przypomniała sobie w chwili zwątpienia :
Życie moje wstawione w cień
więdnie bez światła dziennego.
Codziennie opada z niego
pożółkły, zwiędły dzień....
Tak właśnie się czuła. Każdy dzień był pożółkły i zwiędły i w zasadzie nie wiedziała, po co nadchodzi po nim następny taki sam. I znowu opada i przychodzi następny.
Chyba mam doła.

wtorek, 2 lutego 2016

Rodzina zastępcza

  "Czy mnie pokochasz?" jest pierwszą książką Cathy Glass jaką przeczytałam.
Trudno mi zacząć pisać o tej powieści. Los skrzywdzonych i opuszczonych dzieci bardzo mnie przejmuje. Strasznym jest fakt, że zdecydowana większość sierot to sieroty społeczne, czyli pochodzące z rodzin patologicznych. Chwała Panie za to, że istnieje szeroko pojęta opieka społeczna, gotowa nieść pomoc potrzebującym dzieciom. Urzędowy system, jak każdy system ma swoje wady. Długotrwałe procedury, bezduszni urzędnicy, niereformowalni rodzice, nieprawidłowo funkcjonujące rodziny zastępcze to tylko niektóre ze słabych punktów tego systemu.
    Cathy Glass pokazuje nam krok po kroku los dziecka, urodzonego przez samotną matkę. Bonnie z jednej strony nie chce oddać dziecka, z drugiej natomiast absolutnie nie zapewnia mu właściwej opieki. Autorka pokazuje nam sytuacje i ludzi, którzy stawali na drodze dziewczynki do 11-roku życia. Wtedy to trafiła ona do rodziny Cathy. Poznajemy funkcjonowanie brytyjskiego systemu opieki społecznej, która działając zgodnie z przepisami decydowała o losie dziecka. Historia Lucy zakończyła się szczęśliwie, ale dla ilu dzieci pomoc przychodzi za późno, ile z nich nigdy nie upora się z przeżyciami z dzieciństwa?
    Podziwiam wszystkich, którzy decydują się na pieczę zastępczą. Jest to ogromne poświęcenie, które nie zawsze owocuje sukcesem wychowawczym. Tak pięknie czyta się o pozytywnej zmianie podopiecznej Cathy, ale na pewno nie zawsze tak to wygląda. Przeraża mnie myśl, że miałabym się przywiązać do dziecka , a ono zgodnie z prawem zostałoby mi odebrane. Nie potrafiłabym emocjonalnie przeżywać ciągłej zamiany, powierzonych mojej opiece dzieci. Nie potrafiłabym z ich przeżyć zrobić tematu moich książek.


piątek, 29 stycznia 2016

Kapelusze

   Moja 86-letnia Mama nie wyobraża sobie jak można wyjść, szczególnie do jesienno-zimowego okrycia, bez kapelusza.
 I to, nie tylko teraz, w tym wieku. Odkąd pamiętam jeździła do ulubionej modystki po kapelusz. Do nowego płaszcza, kostiumu czy po prostu na nowy sezon. W pamięci utkwił mi szczególnie letni, biały, słomkowy kapelusz z bukiecikiem fiołków. Bardzo żałuję, że Mama go nie zachowała.
Jak rozejrzymy się wokół to zauważymy, że obecnie te eleganckie nakrycia głowy nie stanowią obowiązkowego elementu stroju. Nieliczne panie noszą kapelusze.
    W książce Marity Conlon - McKenna "Sklep z kapeluszami" Ellie odziedziczywszy sklep po swojej Mamie postanawia kontynuować jej pracę. Wykonuje kapelusze na indywidualne zamówienia. Okazji nie brakuje: chrzty, śluby, oficjalne wystąpienia, wyścigi konne. Są to oryginalne wzory dostosowane do potrzeb klientek. Ewenementem był kapelusz "z historią". Przeznaczony dla 100-letniej babci. Pomysł tego nakrycia głowy wyszedł od Tommyego, wnuka pani Lillian. Zebrał on wszystkie informacje dotyczące zarówno życia jubilatki, jak i rzeczywistości, w której żyła. Jak poradziła sobie z tym wezwaniem Ellie - zapraszam do lektury.
Kapelusze Ellie, to nie tylko nakrycie głowy, to również element stroju podnoszący samoocenę, pewność siebie klientek. To talizman przynoszący szczęście.
   W książce poruszony jest również bardzo żywotny temat ekspansji wielkich sieci handlowych. Deweloperzy, hipermarkety to zjawiska dobrze nam znane. Jedni cieszą się, bo centrum handlowe w pobliżu. Inni, szczególnie drobni przedsiębiorcy, truchleją na myśl o utracie klientów, a co za tym idzie zamknięciu swojego źródła dochodu.
 Sklepikarzom na South Anne Street udało się zachować swoje lokale, a nawet uzyskać dofinansowanie do ich działania.
 Szkoda, że u nas nikt jeszcze tak nie pomaga i nie dba o mikroprzedsiębiorstwa.
     Czy wśród nawału pracy i problemów jest w powieści czas na miłość?
Oczywiście.

środa, 27 stycznia 2016

Strata

  "Malarz nadziei"Lewisa Desoto to piękna książka o życiu.
   Niektórym dane jest przeżyć je spokojnie, bez tragedii, bez wstrząsów. Niektórym zaś, dany jest ogromny bagaż trudnych doświadczeń.
   Lektura  tej książki wycisza. Zmusza do spojrzenia w  głąb siebie. Czy w moim życiu postawiłam na właściwe wartości? Jak ja, poradziłabym sobie ze stratą najbliższych i ogromnym poczuciem winy, że to ja, byłam przyczyną ich śmierci.
   Powrót do życia z otchłani rozpaczy to proces mozolny. Zarówno miejsca, jak i napotykani ludzie pozwalają Leo i Lorce pokonywać dręczące ich demony. A ich pasja - sztuka -  rozkwita na nowo.
  Leo maluje w kaplicy obraz, któremu Lorca proponuje nadać tytuł "Miłość i pielgrzym". Tytuł obrazu, który pierwotnie tam wisiał.
    Lorca skomponowała utwór o znamiennym tytule "Nokturn dla kochanków". To dla Leo zagrała go po raz pierwszy.
"Jej muzyka mówiła mi to, czego nie mogą wyrazić słowa, o jej sercu i moim sercu, i wszystkich bijących sercach, które składają się na świat...To muzyka dla nas wszystkich...Dla ludzi pełnych miłości, dla piękna, przeciw czasowi i przeciw śmierci".
 "Malarz nadziei" zachęcił mnie do sięgnięcia po inne tytuły tego autora. Jeżeli tylko znajdę w bibliotece, to wypożyczę "Źdźbło trawy". Przeczytam, to napiszę.




niedziela, 24 stycznia 2016

Skrzynka wrzutowa



    Już miałam opuścić wpis tego tytułu, ale wymyśliłam, że utworze post właśnie dla takich książek. Czyli lektura lekka, łatwa i przyjemna. Według mojego określenia, w innych postach, "bajka". Co to znaczy już pisałam. A że od takich lektur nie stronię. To po przeczytaniu dorzucę podstawową informację - autor, tytuł - do tego posta. Stąd też tytuł posta "Skrzynka wrzutowa".

   Wrzut pierwszy: Julie Anne Long "Urocza i nieznośna".
Wrzut drugi: Tessa Dare "Dama o północy".
Trójka: Anna Campbell "Pocałunek rozpustnika". 
4. Adrienne Basso "Miłosny odwet" 
5. Shana Galen "Rubiny dla rozpustnika" 
6. Eloisa James "Brzydka Księżniczka"
7. Liz Carlyle "Tajemniczy dżentelmen"
8. Eloisa James "Wieża miłości" 
9. Mary Jo Putney "Nie taki święty"
10. Jude Deveraux "Uciekinierka"
7,






piątek, 22 stycznia 2016

Gdybym był bogaczem

   W słynnej piosence z filmu "Skrzypek na dachu", główny bohater wyśpiewuje swoje marzenia. Marzenia nie przystające do rzeczywistości. Piosenka rozpoczyna się słowami "Gdybym był bogaczem...".
    W książce Kasi Pisarskiej "Wiedziałam, że tak będzie" mamy sytuację odwrotną.    Bohaterki, dzięki wygranej w loterii, stają się bogate. Teraz muszą znaleźć sposób na zagospodarowanie tej ogromnej sumy. Nie chcą wydać pieniędzy bezmyślnie. Krok po kroku odrywają się od swojej codzienności i zmieniają swoje życie.
    Do tego mamy piękną scenerię Włoch (bo to była włoska loteria). Odwiedzamy urokliwe zakątki. Posilamy się w stylowych restauracjach. Przeżywamy liczne przygody. Trafiają nam się różne zbiegi okoliczności. Znajdujemy wielką miłość. Tworzymy wielką kochającą się rodzinę.
Niepokój, w tej sielance, niosą słowa końcowego dialogu. Jak brzmiały? Przeczytajcie sami.  
    Przesympatyczna lektura. Oczywiście, można by napisać tekst piosenki. Zaczynałby się od słów: "Gdy jestem bogaczem...".
    Ja czytając tę książkę zwróciłam uwagę na jeden fakt. Nawet, jak miałabym taką kasę, to nie potrafiłabym samodzielnie zrealizować tego, co zrobiły Weronika i Laura. Laura miała plan: "Na początek zakładamy fanpage na Facebooku...założymy bezgotówkową platformę turystyczną"  następnie zakłada "www.sanrocco.tv", potem "projekt Pocker the Polish DOGtrtter ". Dla mnie to brzmi jak z Lema.
    Podziwiam umiejętności korzystania ze współczesnych możliwości technicznych. Uruchomienie tego bloga to było, dla mnie, wyzwanie. Na Facebooku nie jestem...czyli nie żyję?
    Pocieszam się tylko faktem, że może któryś młody zapyta , a kto to był Lem? I.... sprawdzi w internecie.

środa, 20 stycznia 2016

Scrapbooking


  To trudne (dla mnie) słowo w tytule posta oznacza ozdabianie albumów. Spotkałam się z nim już, w książkach Anny Mulczyńskiej, z serii Staromiejska.
   W powieści Darien Gee "Uśmiech Madeline" przenosimy się do miasteczka  Avalon. Działa tam Klub Miłośniczek Albumów.
   Wszyscy bohaterowie z własnej woli lub pod wpływem założycielki Klubu, Bettie Shelton, spotykają się i tworzą albumy. Spotkania te przyczyniają się do nawiązywania kontaktów. Inspirują do działania.
   Sama założycielka to starsza pani, którą los doświadcza chorobą skutkującą, w konsekwencji, utratą dobytku. W tej małej społeczności nie pozostaje w swoim nieszczęściu sama. Przyjaciele przyjmują ją pod swój dach i otaczają opieką. Aby ocalić jej wspomnienia, członkowie klubu przygotowują albumy, dokumentujące jej obecność w ich życiu.
     Ale Bettie to tylko jedna z wielu postaci zamieszkujących strony tej książki. Poznajemy również losy: Isabel, Yvonne, Avy, Frances, Connie i wielu innych osób. Dowiadujemy się jak przeszłość ukształtowała ich charaktery. Towarzyszymy im w teraźniejszości. A ich życiowe wybory zmuszają nas do refleksji.
    Powieść niesie z sobą ogromną dawkę optymizmu i wiary w ludzi. Ja zatytułowałabym ją "Uśmiech losu"
    W ubiegłym roku dla moich synów przygotowałam albumy. Nie tak pięknie zdobione, ale zawierające większość zgromadzonych zdjęć i pamiątek. A mam w zwyczaju gromadzić różne pamiątki. Każdy dostał swoją "bransoletkę" szpitalną z dnia urodzin, laurki, listy, dyplomy z czasów edukacji i oczywiście zdjęcia. Myślę, że czasem zaglądają do "swojego dzieciństwa". 

piątek, 15 stycznia 2016

Bajki





    Miałam teraz dwa dni z "bajkami". Barbara Dawson Smith "Kopciuszek" i Jo Beverley "Sekrety nocy". 
   Pochmurny, zimny dzień, wszystko się nie układa, to wtedy właśnie warto sięgnąć po takie tytuły. Może nam też los się odmieni, może jakiś nawrócony bogaty hulaka się trafi? A może po prostu poprawi nam się nastrój. Nie ukrywam, że bardzo lubię książki z tych serii, czyli bajki dla dorosłych (a może baśnie). Są źli i dobrzy. Jest zawiła, wciągająca akcja. Źli giną. Oczywiście dobro zwycięża. Jest wielka miłość, a i namiętność, bo to przecież bajki dla dorosłych.
    Nie wiem jak wy, ale ja łezkę uronię przy szczęśliwym zakończeniu.



wtorek, 12 stycznia 2016

Mylne wyobrażenie

      "Sobotnia szkoła piękności" Marshy Mehran przyciągnęła mnie okładką. Biorąc do ręki tę książkę spodziewałam się opowieści związanej z modą, tajnikami upiększania ciała.
   Jakże mylne było moje wyobrażenie.
   Salon piękności to jedynie tło, na którym przywołane przez autorkę postacie zapoznają nas ze swoim życiem, z kulturą swojego kraju - Iranu.
       Na emigracji w Argentynie, poprzez  powołane kółko poetyckie, prowadzą rozmowy o uczuciach, o wartościach,
 o tęsknocie za ojczyzną. Dzielą się historiami swojego życia. Recytują wiersze. Autorka ustami swych bohaterów przytacza strofy Hafiza, Rumiego, Forugh Farrochzad.
    Ze słów autorki wynika, że:
 "Kulturę poezji i jej recytacji Irańczycy kultywowali od starożytności. Wydaje się, że poezję mają we krwi, w genach...Każda rodzina ma w domu przynajmniej jeden tom poezji, a jest nim dywan Hafiza - dzieła zebrane tego poety, zapisane przepiękną perską kaligrafią i ozdobione malowanymi miniaturami".
Książka interesująca. Strofy poezji, a może powinnam napisać gazele, trudne -  dla zaawansowanych.

sobota, 9 stycznia 2016

Wybory

   I znowu mam problem, bo nie wiem jak te znaki  w imieniu i nazwisku autora wyczarować na moim komputerze. Jak ma być prawidłowo widać na zdjęciu okładki. Ja napisze tak jak potrafię. Przeczytałam  książkę Fredericka D Onaglia "Dom nad lazurowym urwiskiem".
   Dobrze, że na tym świecie są ludzie o różnych gustach i upodobaniach. Tym sposobem jest miejsce dla każdego. Laura podróżowała po całym świecie, bo taki był charakter pracy jej męża. Niejedna z nas powiedziałaby - super życie. A jej to nie pasowało. Wybrała  skromne warunki domu rodzinnego. Niedostatki domu bezwzględnie rekompensowało jego położenie. Dla Laury było to: "...najpiękniejsze miejsce na ziemi". Wraz z grupą zwolenników walczyła o utworzenie Parku Narodowego Calanques. Otrzymując niespodziewany spadek, uzyskała przewagę w walce o Park. Jednakże, jak przysłowie mówi:" w beczce miodu łyżka dziegciu". Tak i tu okazuje się, że otrzymany grunt może przynieść katastrofę a nie sukces. Z pomocą przychodzi Renee, przyjaciółka Laury. Renee wykorzystuje swoje kontakty zawodowe i prywatne, aby pomóc w rozwiązaniu problemu. Sytuacja się zaostrza. Ktoś włamuje się Laurze do domu, kradnie część dokumentacji. Ktoś wznieca pożar. Czy to przeciwnicy Parku? A może stoi za tym nowo poznany restaurator Raphael? Historia splata się niespodziewanie z teraźniejszością. Sekrety z przed lat zostają odkryte.
   A co w kwestii romansowej? Oczywiście gorąca miłość zwycięża.   
  Nie wiem dlaczego, "literatura kobieca" kojarzy mi się z autorkami, a tu autor - mężczyzna. Po raz pierwszy zetknęłam się z jego twórczością. Spotkanie i owszem bardzo przyjemne. Poszukam innych książek jego autorstwa.
  W kwestii "najpiękniejszego miejsca na ziemi" to popatrzyłam sobie na te przepiękne skały wapienne w internecie. Calanques zwane są również śródziemnomorskimi fiordami, a Park Narodowy Calanques istnieje.

czwartek, 7 stycznia 2016

Deadline



 Książki Sandry Brown znam i sięgam po nie. Sama, jednak na tę nową pozycję nie zwróciłam uwagi. Ten nic nie mówiący mi tytuł, został mi podsunięty przez panią Marysię w bibliotece. Jako że język angielski jest mi obcy, sprawdziłam tłumaczenie tytułowego słowa "deadline". Oznacza ono, zgodnie ze słownikiem - termin, datę wykonania. W powieści Sandry Brown "Deadline" terminowe zadania do wykonania ma na pewno Carl. Carl to przestępca najgorszego sortu:
"Zawsze miał wierne grono zwolenników, którzy mu pomagali. Handlarzy bronią, narkotykami lub drobnych przestępców, którzy czcili go jak bohatera i byli wyznawcami jego popieprzonej filozofii. I byli gotowi robić co im każe".   
 Carl do wyznaczonego celu posuwa się przemyślanymi krokami. Wykorzystuje bez skrupułów najbliższych. Manipuluje nimi i zmusza do posłuszeństwa.
    Odczucia towarzyszki Carla, Flory, poznajemy ze stron jej pamiętnika.
  Agent FBI :
"Gary Headley miał za sobą pełną sukcesów karierę, w jego mniemaniu na wszystkich jego osiągnięciach cieniem kładła się jedna porażka - nie zdołał postawić Carla Wingerta i Flory Stimel przed sądem".
Kiedy więc Headley uzyskuje strzępek informacji, który może rozwikłać sprawę sprzed lat, postanawia działać. Zwraca się o pomoc do dziennikarza, swojego chrześniaka, by ten przyjrzał się pewnemu  procesowi. Dawson, który zmaga się ze swoimi koszmarami, z oporami, zgadza się:
"Aż do tej chwili proces go nudził  i starał się wymyślić jakiś elegancki sposób by się z tego wyplątać.
Pojawienie się byłej żony Wessona zmieniło wszystko".
Dawson angażuje się w śledztwo Headleya i znajomość z Amelią.
    W trakcie lektury ocieramy się o świat prasy. Poszukiwanie chwytliwego tematu, docieranie do źródeł informacji to kwestie bliskie Dawsonowi. Za dobry temat można dostać nagrodę, ale czy to jest najważniejsze?
   Książka pełna napięcia, niespodziewanych zwrotów akcji. Interesująca do ostatniej strony.

niedziela, 3 stycznia 2016

Powrót do domu




   Zgodnie z  tytułem, w książce Nancy Thayer "Powrót do domu", jedna z bohaterek wraca, po 10-letniej przerwie do domu. Pierwszy raz spotykamy  Clare i Lexi gdy miały 10 lat. Poznajemy ich marzenia. Dorastamy wraz z nimi. Jesteśmy świadkami sytuacji, które wpływają na podejmowane przez nie decyzje. Lexi opuszcza wyspę. Wkracza do świata luksusu. Wszyscy jej zazdroszczą, ale czasami w życiu nie wszystko jest takie, jak nam się wydaje.
 W życiu tej kobiety jest:
"Tyle piękna. Tyle doskonałości.
A wszystko zimne, nieme i nieruchome".
Lexi żałuje swoich wyborów. Stwierdza:
"Żałować. Cóż to za okropny i przydatny zarazem wyraz".
Wraca do domu, by tam na nowo odbudować relacje z rodziną i przyjaciółką. Jej rzeczywistość nie jest już bajkowa, ale niesie nadzieję. Co wybrała Lexi:
"Rzeczywistość albo nadzieja. Dziś wybierała nadzieję".
Równolegle śledzimy losy Clare, ale o nich to już sobie poczytajce.

   Całe nasze życie to ciąg podejmowanych decyzji. Dzieciństwo to ten okres, w którym przyszłość, a szczególnie dorosłość to "najsłodszy z delikatesów". Zderzenie z prawdziwym dorosłym życiem, z koniecznością dokonywania wyborów, dodatkowo obwarowanych różnymi okolicznościami, odcina nas grubą krechą od dzieciństwa, od domu rodzinnego. Jak zwykło się mówić: nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Kroczymy, więc przez życie z bagażem naszych doświadczeń, nucąc niejednokrotnie słowa piosenki grupy Myslovitz:
" Nie poddaj się, bierz życie jakim jest
I pomyśl, że na drugie nie masz szans".
"Powrót do domu" pokazuje nam, że jednak zawsze jest szansa, oczywiście nie na drugie życie, ale na zmianę. I tak trzymać !

piątek, 1 stycznia 2016

Staromiejska

   Tak namieszałam, że jeden wpis w  wersji roboczej mi zaginął. Dotyczył on  dwóch pozycji Anny Mulczyńskiej: "Powrót na Staromiejską" i "Przyjaciółki ze Staromiejskiej".
    Jeśliby te książki mnie nie urzekły, nie wracałabym do nich, ale właśnie one mnie urzekły. Szczególnie druga część opowieści pt. "Przyjaciółki ze Staromiejskiej".
  Tamten stracony post zatytułowałam - "Duchów nie lubię "- bo nie lubię, a w "Przyjaciółkach..."straszy. Świetnie, że przynajmniej , początkowo tak się wydawało, przewredną postać.
   Powieść czyta się cudnie. Bohaterowie to współcześni 30- latkowie. Obcujemy z postaciami pełnymi pasji i zaangażowania. Dotykamy , takie słowo mi się nasuwa, ulotnego, pięknego  świata baletu.
  Lektura tych książek zmusiła mnie do zajrzenia do internetu i przybliżenia sobie informacji dotychczas mi obcych. Tym sposobem poznałam historię patchworku Dear Jane. Pooglądałam koniki Dala, maskotki Tildy. Zajrzałam do szwedzkiego Panduro Hobby. Odszukałam blog autorki.
Super lektura.