John Grisham nie należy do kręgu autorów, po których sięgam przy wyborze moich lektur. Przypadek sprawił, że w moje ręce trafił "Testament".Zaskoczyła mnie ta książka. Nie ulega wątpliwości, że mamy ogromną dawkę prawnych posunięć, związanych z zakwestionowaniem tytułowego testamentu. Widzimy zachłanność zarówno pominiętych spadkobierców, jak również reprezentujących ich przedstawicieli prawa. Po drugiej stronie jawi nam się świat prymitywny, nie zrażony konsumpcjonizmem i ludzie, którzy swoje wygodne, cywilizowane życie poświęcają dla pracy na przysłowiowym krańcu świata. Mamy okazję zobaczyć i porównać potrzeby ludzi mieszkających w wielkiej aglomeracji i tych zamieszkujących dzikie tereny naszego świata. Dzieje się dużo, ale...
Ale, dla mnie przede wszystkim jest to książka o nawróceniu, o ogromnej sile wiary, o powierzeniu swoich spraw Panu Bogu. I tego po tej lekturze się nie spodziewałam.
Moc pozytywnej energii wypływającej z modlitwy jest tam namacalna. Wspaniale byłoby, żeby wszystkim potrzebującym wsparcia, w tym trudnym współczesnym świecie, objawiło się ono tak jak Natowi.
W czasie najbliższej bytności w bibliotece wybiorę coś z Johna Grishama, bo lektura "Testamentu" mnie do tego zainspirowała.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz