Moja 86-letnia Mama nie wyobraża sobie jak można wyjść, szczególnie do jesienno-zimowego okrycia, bez kapelusza.I to, nie tylko teraz, w tym wieku. Odkąd pamiętam jeździła do ulubionej modystki po kapelusz. Do nowego płaszcza, kostiumu czy po prostu na nowy sezon. W pamięci utkwił mi szczególnie letni, biały, słomkowy kapelusz z bukiecikiem fiołków. Bardzo żałuję, że Mama go nie zachowała.
Jak rozejrzymy się wokół to zauważymy, że obecnie te eleganckie nakrycia głowy nie stanowią obowiązkowego elementu stroju. Nieliczne panie noszą kapelusze.
W książce Marity Conlon - McKenna "Sklep z kapeluszami" Ellie odziedziczywszy sklep po swojej Mamie postanawia kontynuować jej pracę. Wykonuje kapelusze na indywidualne zamówienia. Okazji nie brakuje: chrzty, śluby, oficjalne wystąpienia, wyścigi konne. Są to oryginalne wzory dostosowane do potrzeb klientek. Ewenementem był kapelusz "z historią". Przeznaczony dla 100-letniej babci. Pomysł tego nakrycia głowy wyszedł od Tommyego, wnuka pani Lillian. Zebrał on wszystkie informacje dotyczące zarówno życia jubilatki, jak i rzeczywistości, w której żyła. Jak poradziła sobie z tym wezwaniem Ellie - zapraszam do lektury.
Kapelusze Ellie, to nie tylko nakrycie głowy, to również element stroju podnoszący samoocenę, pewność siebie klientek. To talizman przynoszący szczęście.
W książce poruszony jest również bardzo żywotny temat ekspansji wielkich sieci handlowych. Deweloperzy, hipermarkety to zjawiska dobrze nam znane. Jedni cieszą się, bo centrum handlowe w pobliżu. Inni, szczególnie drobni przedsiębiorcy, truchleją na myśl o utracie klientów, a co za tym idzie zamknięciu swojego źródła dochodu.
Sklepikarzom na South Anne Street udało się zachować swoje lokale, a nawet uzyskać dofinansowanie do ich działania.
Szkoda, że u nas nikt jeszcze tak nie pomaga i nie dba o mikroprzedsiębiorstwa.
Czy wśród nawału pracy i problemów jest w powieści czas na miłość?
Oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz