To trudne (dla mnie) słowo w tytule posta oznacza ozdabianie albumów. Spotkałam się z nim już, w książkach Anny Mulczyńskiej, z serii Staromiejska.
W powieści Darien Gee "Uśmiech Madeline" przenosimy się do miasteczka Avalon. Działa tam Klub Miłośniczek Albumów.
Wszyscy bohaterowie z własnej woli lub pod wpływem założycielki Klubu, Bettie Shelton, spotykają się i tworzą albumy. Spotkania te przyczyniają się do nawiązywania kontaktów. Inspirują do działania.
Sama założycielka to starsza pani, którą los doświadcza chorobą skutkującą, w konsekwencji, utratą dobytku. W tej małej społeczności nie pozostaje w swoim nieszczęściu sama. Przyjaciele przyjmują ją pod swój dach i otaczają opieką. Aby ocalić jej wspomnienia, członkowie klubu przygotowują albumy, dokumentujące jej obecność w ich życiu.
Ale Bettie to tylko jedna z wielu postaci zamieszkujących strony tej książki. Poznajemy również losy: Isabel, Yvonne, Avy, Frances, Connie i wielu innych osób. Dowiadujemy się jak przeszłość ukształtowała ich charaktery. Towarzyszymy im w teraźniejszości. A ich życiowe wybory zmuszają nas do refleksji.
Powieść niesie z sobą ogromną dawkę optymizmu i wiary w ludzi. Ja zatytułowałabym ją "Uśmiech losu"
W ubiegłym roku dla moich synów przygotowałam albumy. Nie tak pięknie zdobione, ale zawierające większość zgromadzonych zdjęć i pamiątek. A mam w zwyczaju gromadzić różne pamiątki. Każdy dostał swoją "bransoletkę" szpitalną z dnia urodzin, laurki, listy, dyplomy z czasów edukacji i oczywiście zdjęcia. Myślę, że czasem zaglądają do "swojego dzieciństwa".

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz