niedziela, 16 października 2016

Surogatka

   Po raz pierwszy z tematem macierzyństwa zastępczego spotkałam się na oddziale położniczym szpitala. Gdy podczas wizyty lekarskiej poskarżyłam się, że tak chciałabym już urodzić, a leżę od tygodnia i coś jest nie tak, lekarz stwierdził: to trzeba było sobie wynająć matkę zastępczą i nie miałaby Pani żadnych uciążliwości.
 Było to prawie 30 lat temu i do tej pory jestem odpowiedzią tego lekarza zbulwersowana. Ja miałam możliwości i chciałam urodzić swoje dziecko, i ta odpowiedź była dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Żeby tylko z wygodnictwa korzystać  z surogatki, to jest dla mnie nie do pomyślenia.
Inaczej, gdy życie nie daje nam możliwości posiadania dzieci. Nie chcę się rozwodzić nad instytucją surogatki. Wystarczy przejrzeć strony poświęcone macierzyństwu zastępczemu. Pojawiają się tam, po pierwsze, słowa biznes, interes, padają kwoty. W drugiej kolejności czytamy o dylematach, a na szarym końcu o uczuciach. Uczuciach, które według mnie dają, a przynajmniej powinny dawać początek zastępczemu macierzyństwu.
   Właśnie temat macierzyństwa zastępczego wrócił do mnie  wraz z książką Dawn Barker "Pozwól jej odejść".
    Piękna opowieść o wielkiej siostrzanej miłości. Miłości, która skłania jedną z sióstr do urodzenia dziecka drugiej. Myślę, że był to czyn, na który nie wiele sióstr by się zdecydowało. I to co w zamyśle, miało dać szczęście w rodzinie, staje się ciężarem nie do udźwignięcia.
  Pojawia się też druga bardzo ważna kwestia - kiedy należy powiedzieć dziecku o okolicznościach jego narodzin, czy w ogóle jest dobra pora na tę informację. 
  I następny ogromny problem: czy ono zrozumie ogrom poświęcenia wszystkich zainteresowanych stron?
    Przejmująca opowieść. Pełna sprzecznych emocji. Warta przeczytania.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz