środa, 9 grudnia 2015

Dzisiaj środa





    Dzisiaj środa. Nie wiem czy dzisiaj pisać. Dlaczego ?
   Sięgam, po cytat z powieści Heidi Rehn "Złoto czarownic"(czas akcji rok 1650): 
           "...-Środa nie jest dniem, w którym człowiek powinien wprowadzać się do nowego domu. Środa, w ogóle nie jest dobrym dniem na cokolwiek, a już najmniej na coś nowego. Trzeba unikać podróży, nie piec chleba i nie wychodzić w pole. Tego dnia nie należy też najmować nowych służących i pachołków i sprzątać domu." 
   Nie tylko środa była złym dniem, co rusz w powieści przewijała się informacja o złym dniu. Wszystkich złych dni należało unikać, bo nie przestrzeganie ich mocy przynosiło nieszczęście. 
   Przesądy od wieków towarzyszyły naszemu życiu i oczywiście istnieją do dziś. Nie lubimy, gdy kot przebiegnie drogę, gdy jest piątek trzynastego. Nie bierzemy ślubów we wszystkie miesiące roku, nie wspomnę o posiadaniu w tym dniu czegoś starego, pożyczonego itd. Mogłabym jeszcze mnożyć przykłady, ale nie o to mi chodzi. Chodzi mi o fakt, że nasze współczesne "strachy" nikogo nie zaprowadzą na stos, a w roku 1650 i owszem. Magdalenie, w ostatniej chwili udało się umknąć przed karą śmierci, gdy rzucono na nią oskarżenie o czary. Posiadanie przez nią naszyjnika z bursztynem stanowiło dodatkowo obciążający ją dowód . Bursztyn nazywano "złotem czarownic". Jeśli więc go posiadała, była czarownicą. 
   Super ja też jestem czarownicą i pewnie nie jedna z was. Posiadamy bowiem biżuterię z bursztynu. Osobiście bardzo ją lubię. Mam bursztyny w różnych kolorach. Większość dostałam od męża, który podzielał moje zamiłowanie do bursztynu. Jak tylko nauczę się wklejać zdjęcia , to na tej stronie umieszczę moje bursztyny.
   Zaczęłam moje pisanie od złych dni i czarów, bo dzisiaj środa. Wracam do treści "Złota czarownic." Powieść ta, to dalszy ciąg losów Magdaleny i Ericka, które śledziliśmy w powieści "Bursztynowy amulet". Pisałam o niej w poście pt. Nie wiem. Wojna trzydziestoletnia się zakończyła. Magdalena i Erick wraz z córką Carlottą osiadają we Frankfurcie. Erick para się kupiectwem, a Magdalena, nawykła do życia w taborze, próbuje sprostać obowiązkom mieszczki.Ten czas stabilizacji nie trwa długo. Erick wyrusza na kupiecki szlak, a Magdalena jest zmuszona podążyć, tak jak w czasie wojny, za nim. Razem z Magdaleną przebywamy niebezpieczną, pełną przygód drogę z Frankfurtu do Konigsbergu. W Konigsbergu( Królewcu) wszystko się zaczęło. Tam mała Magdalena spotkała Ericka. Powrotem do tego miejsca autorka zatacza krąg życia bohaterów. Erick tam na zawsze opuścił Magdalenę:
"...jej oczy zawisły na dacie śmierci Ericka. Siedemnasty czerwca to był zły dzień. W dodatku w tym roku przypadał na poniedziałek...Takie niedobre dni niosą ze sobą nieszczęście...Erick już nie był Zamarzniętym z legendy".
    Czy więc po tylu latach trudów i tułaczki, po utracie Ericka, Magdalena nie ma już szans na szczęście? Zapraszam do lektury.
   Wspomniana w książce legenda o Zamarzniętych skojarzyła mi się z filmem "Niezniszczalni". Bruce Willis wcielił się tam w postać człowieka, którego śmierć się nie ima. W powieści Erick też parokrotnie, mimo ciężkich ran, wymykał się śmierci. Wydawało się, że jest Zamarznięty czyli niezniszczalny.
   I jeszcze jedno zdanie. Erick bardzo lubił nowy napój...kawę. Popieram jego gust. Bez kawy ani rusz.
    Brakuje mi wielu umiejętności praktycznych potrzebnych w czasie pisania. Dziś oprócz zdjęć, nie wiem jak umieścić w  wyrazie Konigsberg te dwie kropki nad "o". Jak się douczę to poprawię.
cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz