środa, 27 stycznia 2016

Strata

  "Malarz nadziei"Lewisa Desoto to piękna książka o życiu.
   Niektórym dane jest przeżyć je spokojnie, bez tragedii, bez wstrząsów. Niektórym zaś, dany jest ogromny bagaż trudnych doświadczeń.
   Lektura  tej książki wycisza. Zmusza do spojrzenia w  głąb siebie. Czy w moim życiu postawiłam na właściwe wartości? Jak ja, poradziłabym sobie ze stratą najbliższych i ogromnym poczuciem winy, że to ja, byłam przyczyną ich śmierci.
   Powrót do życia z otchłani rozpaczy to proces mozolny. Zarówno miejsca, jak i napotykani ludzie pozwalają Leo i Lorce pokonywać dręczące ich demony. A ich pasja - sztuka -  rozkwita na nowo.
  Leo maluje w kaplicy obraz, któremu Lorca proponuje nadać tytuł "Miłość i pielgrzym". Tytuł obrazu, który pierwotnie tam wisiał.
    Lorca skomponowała utwór o znamiennym tytule "Nokturn dla kochanków". To dla Leo zagrała go po raz pierwszy.
"Jej muzyka mówiła mi to, czego nie mogą wyrazić słowa, o jej sercu i moim sercu, i wszystkich bijących sercach, które składają się na świat...To muzyka dla nas wszystkich...Dla ludzi pełnych miłości, dla piękna, przeciw czasowi i przeciw śmierci".
 "Malarz nadziei" zachęcił mnie do sięgnięcia po inne tytuły tego autora. Jeżeli tylko znajdę w bibliotece, to wypożyczę "Źdźbło trawy". Przeczytam, to napiszę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz