piątek, 29 stycznia 2016

Kapelusze

   Moja 86-letnia Mama nie wyobraża sobie jak można wyjść, szczególnie do jesienno-zimowego okrycia, bez kapelusza.
 I to, nie tylko teraz, w tym wieku. Odkąd pamiętam jeździła do ulubionej modystki po kapelusz. Do nowego płaszcza, kostiumu czy po prostu na nowy sezon. W pamięci utkwił mi szczególnie letni, biały, słomkowy kapelusz z bukiecikiem fiołków. Bardzo żałuję, że Mama go nie zachowała.
Jak rozejrzymy się wokół to zauważymy, że obecnie te eleganckie nakrycia głowy nie stanowią obowiązkowego elementu stroju. Nieliczne panie noszą kapelusze.
    W książce Marity Conlon - McKenna "Sklep z kapeluszami" Ellie odziedziczywszy sklep po swojej Mamie postanawia kontynuować jej pracę. Wykonuje kapelusze na indywidualne zamówienia. Okazji nie brakuje: chrzty, śluby, oficjalne wystąpienia, wyścigi konne. Są to oryginalne wzory dostosowane do potrzeb klientek. Ewenementem był kapelusz "z historią". Przeznaczony dla 100-letniej babci. Pomysł tego nakrycia głowy wyszedł od Tommyego, wnuka pani Lillian. Zebrał on wszystkie informacje dotyczące zarówno życia jubilatki, jak i rzeczywistości, w której żyła. Jak poradziła sobie z tym wezwaniem Ellie - zapraszam do lektury.
Kapelusze Ellie, to nie tylko nakrycie głowy, to również element stroju podnoszący samoocenę, pewność siebie klientek. To talizman przynoszący szczęście.
   W książce poruszony jest również bardzo żywotny temat ekspansji wielkich sieci handlowych. Deweloperzy, hipermarkety to zjawiska dobrze nam znane. Jedni cieszą się, bo centrum handlowe w pobliżu. Inni, szczególnie drobni przedsiębiorcy, truchleją na myśl o utracie klientów, a co za tym idzie zamknięciu swojego źródła dochodu.
 Sklepikarzom na South Anne Street udało się zachować swoje lokale, a nawet uzyskać dofinansowanie do ich działania.
 Szkoda, że u nas nikt jeszcze tak nie pomaga i nie dba o mikroprzedsiębiorstwa.
     Czy wśród nawału pracy i problemów jest w powieści czas na miłość?
Oczywiście.

środa, 27 stycznia 2016

Strata

  "Malarz nadziei"Lewisa Desoto to piękna książka o życiu.
   Niektórym dane jest przeżyć je spokojnie, bez tragedii, bez wstrząsów. Niektórym zaś, dany jest ogromny bagaż trudnych doświadczeń.
   Lektura  tej książki wycisza. Zmusza do spojrzenia w  głąb siebie. Czy w moim życiu postawiłam na właściwe wartości? Jak ja, poradziłabym sobie ze stratą najbliższych i ogromnym poczuciem winy, że to ja, byłam przyczyną ich śmierci.
   Powrót do życia z otchłani rozpaczy to proces mozolny. Zarówno miejsca, jak i napotykani ludzie pozwalają Leo i Lorce pokonywać dręczące ich demony. A ich pasja - sztuka -  rozkwita na nowo.
  Leo maluje w kaplicy obraz, któremu Lorca proponuje nadać tytuł "Miłość i pielgrzym". Tytuł obrazu, który pierwotnie tam wisiał.
    Lorca skomponowała utwór o znamiennym tytule "Nokturn dla kochanków". To dla Leo zagrała go po raz pierwszy.
"Jej muzyka mówiła mi to, czego nie mogą wyrazić słowa, o jej sercu i moim sercu, i wszystkich bijących sercach, które składają się na świat...To muzyka dla nas wszystkich...Dla ludzi pełnych miłości, dla piękna, przeciw czasowi i przeciw śmierci".
 "Malarz nadziei" zachęcił mnie do sięgnięcia po inne tytuły tego autora. Jeżeli tylko znajdę w bibliotece, to wypożyczę "Źdźbło trawy". Przeczytam, to napiszę.




niedziela, 24 stycznia 2016

Skrzynka wrzutowa



    Już miałam opuścić wpis tego tytułu, ale wymyśliłam, że utworze post właśnie dla takich książek. Czyli lektura lekka, łatwa i przyjemna. Według mojego określenia, w innych postach, "bajka". Co to znaczy już pisałam. A że od takich lektur nie stronię. To po przeczytaniu dorzucę podstawową informację - autor, tytuł - do tego posta. Stąd też tytuł posta "Skrzynka wrzutowa".

   Wrzut pierwszy: Julie Anne Long "Urocza i nieznośna".
Wrzut drugi: Tessa Dare "Dama o północy".
Trójka: Anna Campbell "Pocałunek rozpustnika". 
4. Adrienne Basso "Miłosny odwet" 
5. Shana Galen "Rubiny dla rozpustnika" 
6. Eloisa James "Brzydka Księżniczka"
7. Liz Carlyle "Tajemniczy dżentelmen"
8. Eloisa James "Wieża miłości" 
9. Mary Jo Putney "Nie taki święty"
10. Jude Deveraux "Uciekinierka"
7,






piątek, 22 stycznia 2016

Gdybym był bogaczem

   W słynnej piosence z filmu "Skrzypek na dachu", główny bohater wyśpiewuje swoje marzenia. Marzenia nie przystające do rzeczywistości. Piosenka rozpoczyna się słowami "Gdybym był bogaczem...".
    W książce Kasi Pisarskiej "Wiedziałam, że tak będzie" mamy sytuację odwrotną.    Bohaterki, dzięki wygranej w loterii, stają się bogate. Teraz muszą znaleźć sposób na zagospodarowanie tej ogromnej sumy. Nie chcą wydać pieniędzy bezmyślnie. Krok po kroku odrywają się od swojej codzienności i zmieniają swoje życie.
    Do tego mamy piękną scenerię Włoch (bo to była włoska loteria). Odwiedzamy urokliwe zakątki. Posilamy się w stylowych restauracjach. Przeżywamy liczne przygody. Trafiają nam się różne zbiegi okoliczności. Znajdujemy wielką miłość. Tworzymy wielką kochającą się rodzinę.
Niepokój, w tej sielance, niosą słowa końcowego dialogu. Jak brzmiały? Przeczytajcie sami.  
    Przesympatyczna lektura. Oczywiście, można by napisać tekst piosenki. Zaczynałby się od słów: "Gdy jestem bogaczem...".
    Ja czytając tę książkę zwróciłam uwagę na jeden fakt. Nawet, jak miałabym taką kasę, to nie potrafiłabym samodzielnie zrealizować tego, co zrobiły Weronika i Laura. Laura miała plan: "Na początek zakładamy fanpage na Facebooku...założymy bezgotówkową platformę turystyczną"  następnie zakłada "www.sanrocco.tv", potem "projekt Pocker the Polish DOGtrtter ". Dla mnie to brzmi jak z Lema.
    Podziwiam umiejętności korzystania ze współczesnych możliwości technicznych. Uruchomienie tego bloga to było, dla mnie, wyzwanie. Na Facebooku nie jestem...czyli nie żyję?
    Pocieszam się tylko faktem, że może któryś młody zapyta , a kto to był Lem? I.... sprawdzi w internecie.

środa, 20 stycznia 2016

Scrapbooking


  To trudne (dla mnie) słowo w tytule posta oznacza ozdabianie albumów. Spotkałam się z nim już, w książkach Anny Mulczyńskiej, z serii Staromiejska.
   W powieści Darien Gee "Uśmiech Madeline" przenosimy się do miasteczka  Avalon. Działa tam Klub Miłośniczek Albumów.
   Wszyscy bohaterowie z własnej woli lub pod wpływem założycielki Klubu, Bettie Shelton, spotykają się i tworzą albumy. Spotkania te przyczyniają się do nawiązywania kontaktów. Inspirują do działania.
   Sama założycielka to starsza pani, którą los doświadcza chorobą skutkującą, w konsekwencji, utratą dobytku. W tej małej społeczności nie pozostaje w swoim nieszczęściu sama. Przyjaciele przyjmują ją pod swój dach i otaczają opieką. Aby ocalić jej wspomnienia, członkowie klubu przygotowują albumy, dokumentujące jej obecność w ich życiu.
     Ale Bettie to tylko jedna z wielu postaci zamieszkujących strony tej książki. Poznajemy również losy: Isabel, Yvonne, Avy, Frances, Connie i wielu innych osób. Dowiadujemy się jak przeszłość ukształtowała ich charaktery. Towarzyszymy im w teraźniejszości. A ich życiowe wybory zmuszają nas do refleksji.
    Powieść niesie z sobą ogromną dawkę optymizmu i wiary w ludzi. Ja zatytułowałabym ją "Uśmiech losu"
    W ubiegłym roku dla moich synów przygotowałam albumy. Nie tak pięknie zdobione, ale zawierające większość zgromadzonych zdjęć i pamiątek. A mam w zwyczaju gromadzić różne pamiątki. Każdy dostał swoją "bransoletkę" szpitalną z dnia urodzin, laurki, listy, dyplomy z czasów edukacji i oczywiście zdjęcia. Myślę, że czasem zaglądają do "swojego dzieciństwa". 

piątek, 15 stycznia 2016

Bajki





    Miałam teraz dwa dni z "bajkami". Barbara Dawson Smith "Kopciuszek" i Jo Beverley "Sekrety nocy". 
   Pochmurny, zimny dzień, wszystko się nie układa, to wtedy właśnie warto sięgnąć po takie tytuły. Może nam też los się odmieni, może jakiś nawrócony bogaty hulaka się trafi? A może po prostu poprawi nam się nastrój. Nie ukrywam, że bardzo lubię książki z tych serii, czyli bajki dla dorosłych (a może baśnie). Są źli i dobrzy. Jest zawiła, wciągająca akcja. Źli giną. Oczywiście dobro zwycięża. Jest wielka miłość, a i namiętność, bo to przecież bajki dla dorosłych.
    Nie wiem jak wy, ale ja łezkę uronię przy szczęśliwym zakończeniu.



wtorek, 12 stycznia 2016

Mylne wyobrażenie

      "Sobotnia szkoła piękności" Marshy Mehran przyciągnęła mnie okładką. Biorąc do ręki tę książkę spodziewałam się opowieści związanej z modą, tajnikami upiększania ciała.
   Jakże mylne było moje wyobrażenie.
   Salon piękności to jedynie tło, na którym przywołane przez autorkę postacie zapoznają nas ze swoim życiem, z kulturą swojego kraju - Iranu.
       Na emigracji w Argentynie, poprzez  powołane kółko poetyckie, prowadzą rozmowy o uczuciach, o wartościach,
 o tęsknocie za ojczyzną. Dzielą się historiami swojego życia. Recytują wiersze. Autorka ustami swych bohaterów przytacza strofy Hafiza, Rumiego, Forugh Farrochzad.
    Ze słów autorki wynika, że:
 "Kulturę poezji i jej recytacji Irańczycy kultywowali od starożytności. Wydaje się, że poezję mają we krwi, w genach...Każda rodzina ma w domu przynajmniej jeden tom poezji, a jest nim dywan Hafiza - dzieła zebrane tego poety, zapisane przepiękną perską kaligrafią i ozdobione malowanymi miniaturami".
Książka interesująca. Strofy poezji, a może powinnam napisać gazele, trudne -  dla zaawansowanych.

sobota, 9 stycznia 2016

Wybory

   I znowu mam problem, bo nie wiem jak te znaki  w imieniu i nazwisku autora wyczarować na moim komputerze. Jak ma być prawidłowo widać na zdjęciu okładki. Ja napisze tak jak potrafię. Przeczytałam  książkę Fredericka D Onaglia "Dom nad lazurowym urwiskiem".
   Dobrze, że na tym świecie są ludzie o różnych gustach i upodobaniach. Tym sposobem jest miejsce dla każdego. Laura podróżowała po całym świecie, bo taki był charakter pracy jej męża. Niejedna z nas powiedziałaby - super życie. A jej to nie pasowało. Wybrała  skromne warunki domu rodzinnego. Niedostatki domu bezwzględnie rekompensowało jego położenie. Dla Laury było to: "...najpiękniejsze miejsce na ziemi". Wraz z grupą zwolenników walczyła o utworzenie Parku Narodowego Calanques. Otrzymując niespodziewany spadek, uzyskała przewagę w walce o Park. Jednakże, jak przysłowie mówi:" w beczce miodu łyżka dziegciu". Tak i tu okazuje się, że otrzymany grunt może przynieść katastrofę a nie sukces. Z pomocą przychodzi Renee, przyjaciółka Laury. Renee wykorzystuje swoje kontakty zawodowe i prywatne, aby pomóc w rozwiązaniu problemu. Sytuacja się zaostrza. Ktoś włamuje się Laurze do domu, kradnie część dokumentacji. Ktoś wznieca pożar. Czy to przeciwnicy Parku? A może stoi za tym nowo poznany restaurator Raphael? Historia splata się niespodziewanie z teraźniejszością. Sekrety z przed lat zostają odkryte.
   A co w kwestii romansowej? Oczywiście gorąca miłość zwycięża.   
  Nie wiem dlaczego, "literatura kobieca" kojarzy mi się z autorkami, a tu autor - mężczyzna. Po raz pierwszy zetknęłam się z jego twórczością. Spotkanie i owszem bardzo przyjemne. Poszukam innych książek jego autorstwa.
  W kwestii "najpiękniejszego miejsca na ziemi" to popatrzyłam sobie na te przepiękne skały wapienne w internecie. Calanques zwane są również śródziemnomorskimi fiordami, a Park Narodowy Calanques istnieje.

czwartek, 7 stycznia 2016

Deadline



 Książki Sandry Brown znam i sięgam po nie. Sama, jednak na tę nową pozycję nie zwróciłam uwagi. Ten nic nie mówiący mi tytuł, został mi podsunięty przez panią Marysię w bibliotece. Jako że język angielski jest mi obcy, sprawdziłam tłumaczenie tytułowego słowa "deadline". Oznacza ono, zgodnie ze słownikiem - termin, datę wykonania. W powieści Sandry Brown "Deadline" terminowe zadania do wykonania ma na pewno Carl. Carl to przestępca najgorszego sortu:
"Zawsze miał wierne grono zwolenników, którzy mu pomagali. Handlarzy bronią, narkotykami lub drobnych przestępców, którzy czcili go jak bohatera i byli wyznawcami jego popieprzonej filozofii. I byli gotowi robić co im każe".   
 Carl do wyznaczonego celu posuwa się przemyślanymi krokami. Wykorzystuje bez skrupułów najbliższych. Manipuluje nimi i zmusza do posłuszeństwa.
    Odczucia towarzyszki Carla, Flory, poznajemy ze stron jej pamiętnika.
  Agent FBI :
"Gary Headley miał za sobą pełną sukcesów karierę, w jego mniemaniu na wszystkich jego osiągnięciach cieniem kładła się jedna porażka - nie zdołał postawić Carla Wingerta i Flory Stimel przed sądem".
Kiedy więc Headley uzyskuje strzępek informacji, który może rozwikłać sprawę sprzed lat, postanawia działać. Zwraca się o pomoc do dziennikarza, swojego chrześniaka, by ten przyjrzał się pewnemu  procesowi. Dawson, który zmaga się ze swoimi koszmarami, z oporami, zgadza się:
"Aż do tej chwili proces go nudził  i starał się wymyślić jakiś elegancki sposób by się z tego wyplątać.
Pojawienie się byłej żony Wessona zmieniło wszystko".
Dawson angażuje się w śledztwo Headleya i znajomość z Amelią.
    W trakcie lektury ocieramy się o świat prasy. Poszukiwanie chwytliwego tematu, docieranie do źródeł informacji to kwestie bliskie Dawsonowi. Za dobry temat można dostać nagrodę, ale czy to jest najważniejsze?
   Książka pełna napięcia, niespodziewanych zwrotów akcji. Interesująca do ostatniej strony.

niedziela, 3 stycznia 2016

Powrót do domu




   Zgodnie z  tytułem, w książce Nancy Thayer "Powrót do domu", jedna z bohaterek wraca, po 10-letniej przerwie do domu. Pierwszy raz spotykamy  Clare i Lexi gdy miały 10 lat. Poznajemy ich marzenia. Dorastamy wraz z nimi. Jesteśmy świadkami sytuacji, które wpływają na podejmowane przez nie decyzje. Lexi opuszcza wyspę. Wkracza do świata luksusu. Wszyscy jej zazdroszczą, ale czasami w życiu nie wszystko jest takie, jak nam się wydaje.
 W życiu tej kobiety jest:
"Tyle piękna. Tyle doskonałości.
A wszystko zimne, nieme i nieruchome".
Lexi żałuje swoich wyborów. Stwierdza:
"Żałować. Cóż to za okropny i przydatny zarazem wyraz".
Wraca do domu, by tam na nowo odbudować relacje z rodziną i przyjaciółką. Jej rzeczywistość nie jest już bajkowa, ale niesie nadzieję. Co wybrała Lexi:
"Rzeczywistość albo nadzieja. Dziś wybierała nadzieję".
Równolegle śledzimy losy Clare, ale o nich to już sobie poczytajce.

   Całe nasze życie to ciąg podejmowanych decyzji. Dzieciństwo to ten okres, w którym przyszłość, a szczególnie dorosłość to "najsłodszy z delikatesów". Zderzenie z prawdziwym dorosłym życiem, z koniecznością dokonywania wyborów, dodatkowo obwarowanych różnymi okolicznościami, odcina nas grubą krechą od dzieciństwa, od domu rodzinnego. Jak zwykło się mówić: nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Kroczymy, więc przez życie z bagażem naszych doświadczeń, nucąc niejednokrotnie słowa piosenki grupy Myslovitz:
" Nie poddaj się, bierz życie jakim jest
I pomyśl, że na drugie nie masz szans".
"Powrót do domu" pokazuje nam, że jednak zawsze jest szansa, oczywiście nie na drugie życie, ale na zmianę. I tak trzymać !

piątek, 1 stycznia 2016

Staromiejska

   Tak namieszałam, że jeden wpis w  wersji roboczej mi zaginął. Dotyczył on  dwóch pozycji Anny Mulczyńskiej: "Powrót na Staromiejską" i "Przyjaciółki ze Staromiejskiej".
    Jeśliby te książki mnie nie urzekły, nie wracałabym do nich, ale właśnie one mnie urzekły. Szczególnie druga część opowieści pt. "Przyjaciółki ze Staromiejskiej".
  Tamten stracony post zatytułowałam - "Duchów nie lubię "- bo nie lubię, a w "Przyjaciółkach..."straszy. Świetnie, że przynajmniej , początkowo tak się wydawało, przewredną postać.
   Powieść czyta się cudnie. Bohaterowie to współcześni 30- latkowie. Obcujemy z postaciami pełnymi pasji i zaangażowania. Dotykamy , takie słowo mi się nasuwa, ulotnego, pięknego  świata baletu.
  Lektura tych książek zmusiła mnie do zajrzenia do internetu i przybliżenia sobie informacji dotychczas mi obcych. Tym sposobem poznałam historię patchworku Dear Jane. Pooglądałam koniki Dala, maskotki Tildy. Zajrzałam do szwedzkiego Panduro Hobby. Odszukałam blog autorki.
Super lektura.